sobota, 15 listopada 2014

Nineteen

Przypomnienie: Eddie-chłopak, który wysłał razem z Caitlin zdjęcie do Justin'a.

Wychowanie fizyczne z samego rana, nie było zbyt dobrym pomysłem. Jednak sam wybrałem ten kierunek i musiałem znosić te poranne koszmary, nawet wtedy kiedy jestem najbardziej niewyspanym człowiekiem na ziemi.
Przez całą noc nie zmrużyłem oka, zastanawiając się co mogę zrobić z tym całym chłoptasiem, ale miałem kompletną  pustkę w głowie.
Wiedziałem, że bez powodu dyrektor tak po prostu ze szkoły go nie wyrzuci, a on chyba nie jest aż tak głupi, żeby zrobić coś tak absurdalnego, by to stało się rzeczywistością. Chociaż nie jestem pewien.
Audrey też nie skakała z radości na tą wiadomość i nie będę ukrywać, że ogromnie się z tego cieszę. Nie chciałem by cokolwiek ją z nim łączyło, nawet relacje czysto koleżeńskie. Wiem, że koleś nie znalazł się tu przypadkiem.
Jest tyle innych uczelni na tym świecie, a nasza nie jest nawet w dziesiątce najlepszych.
-Bieber, coś ty taki dziwny dzisiaj?-zauważyłem jak piłka do koszykówki leci w moją stronę, więc szybko wyciągnąłem po nią ręce.
-Wydaje Ci się.-mruknąłem, przeczesując palcami włosy. Odłożyłem sprzęt do siatki wiszącej na ścianie, kierując się w stronę szatni.
-Czyżby panienka Gomez, naprawdę namieszała w twojej głupiutkiej główce?-cmoknął w moją stronę, a ja śmiejąc się pod nosem, ściągnąłem z siebie przepoconą koszulkę.
-Zamknij się.
Inni znajdujący się w pomieszczeniu, zawyli głośno na moje słowa, na co prychnąłem i zacząłem ubierać swoje normalne ubrania. Przez kilkanaście dobrych lat, nauczyłem się skutecznie ignorować ludzi i właśnie w tym przypadku, utwierdzałem się jeszcze bardziej, że nie poszło to na marne.

~*~
Przemierzałem szeroki korytarz, niekiedy przepychając się przez zagadanych uczniów. Wybiła godzina kiedy to kończyłem swoje zajęcia, więc chciałem tylko znaleźć swoją dziewczynę. W trakcie przerw, nie za bardzo chciało mi się latać po całej szkole, zwłaszcza, że mając na to kilka minut, prawdopodobnie bym nie zdążył.
Usłyszałem wesoły śmiech brunetki, dzięki czemu przekręciłem głowę w bok, zauważając jak entuzjastycznie rozmawia ze swoją koleżanką. Jej ręce co chwile unosiły się ku górze, co sprawiło, że zachichotałem jak głupi.
Szybkimi krokami zmierzałem w jej stronę, znajdując podekscytowane spojrzenie, towarzyszki. Nie zwracając na to uwagi, z ulgą oplotłem ramionami szczupłą talię, Audrey, na co lekko się wzdrygnęła, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
-No hej.-wyszeptałem w jej ucho. Ona tylko pokręciła głową, obracając się przodem do mnie.
-Może inaczej się ze mną przywitasz?-spytała, unosząc brew do góry. Spojrzałem na nią zdezorientowany, potem przenosząc wzrok z oczu na usta i już wiedziałem o co chodzi. Uśmiechnąłem się łobuzersko, rozglądając na boki. Nasz związek tworzył tutaj sensację i czasami nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
Przecież jesteśmy normalni, mamy prawa do uczuć, a niektórzy zachowują się tak, jakbyśmy byli jakąś światową parą.
Nie mogąc skoncentrować się na niczym innym, wpiłem się w słodkie usta dziewczyny. Poczułem jak jej twarz rozświetla uśmiech, gdy zarzuciła ręce na moją szyję, z zaangażowaniem oddając pocałunek.
Nagle poczułem mocne szturchnięcie w lewe ramię i zmuszony przerwałem przyjemną czynność. Spojrzałem na winną temu osobę, momentalnie zaciskając pięści.
Pieprzony Eddie.
Wymierzyłem w niego nienawistnym spojrzeniem podczas, gdy on stał i wrednie się uśmiechał. Warknąłem cicho, zaraz czując jak Aud otwiera moje złączone ręce i ściskając je mocno, dała mi znak bym niepotrzebnie się nie denerwował.
-Będę u Ciebie za godzinę.-mrugnęła, uspokajająco całując mój policzek. Starając się skutecznie ominąć tego palanta, ruszyłem ku drzwiom wyjściowym, by po chwili napawać się świeżym powietrzem.

Audrey's POV

-Po co to było, co?-syknęłam w stronę szczerzącego się blondyna, kiedy już odprowadziłam tamtego wzrokiem.
-Szkoła to chyba nie jest miejsce do lizania się, nie uważasz?
-Jakoś nikomu to nie przeszkadza.-pospiesznie zabrałam swoją torbę z parapetu, udając się w stronę sali, gdzie miały odbyć się ostatnie na dziś, zajęcia.
-Może inni po prostu są zbyt nieśmiali, by wam przerwać?-perfidny uśmieszek nadal widniał na jego twarzy, co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału.
-Nauczyciele też?-prychnęłam, wchodząc do pomieszczenia przepełnionego uczniami. Nie otrzymałam od niego odpowiedzi, więc uśmiechnęłam się pod nosem, siadając koło Meghan. 

~*~
Tak naprawdę przez całe zajęcia nie mogłam skupić się na niczym innym, niż na sytuacji mającej miejsce w rogu korytarza. Nie wiedziałam po co chłopak tak po prostu nam przerwał. Przecież prędzej czy później i tak byśmy przestali, a jeszcze nikt do tej pory nie skarżył się na jakiekolwiek, niestosowne zachowanie z naszej strony.
Uratował mnie dzwonek, a ja czym prędzej wstałam z swojego miejsca i wybiegłam z klasy. Nie interesowało mnie ciekawskie spojrzenie pozostałych, chciałam jak najszybciej znaleźć się obok Justin'a, mając na to tylko 15 minut i nie byłam pewna czy idąc na pewno zdążę na czas. 
Przechodząc przez parking pełen zapełniony różnymi pojazdami, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. 
Widząc kto, natychmiastowo nią szarpnęłam.
-Czy Ty się w końcu odwalisz?-zapytałam zdenerwowana prawie, że biegnąc w wyznaczonym przeze mnie kierunku.
-Idę do domu, nie wiem o co Ci chodzi.-mrugnął, a ja w duchu udałam odruch wymiotny. Jeżeli myślał, że właśnie to kręciło dziewczyny, to cóż.
Był w błędzie.
-Równie dobrze możesz iść kilkanaście dobrych metrów przede mną.
-Aż tak bardzo Ci przeszkadzam?-spytał głupio. 
-Tak.
Westchnął głośno, posyłając mi zrezygnowane spojrzenie, ale zbytnio się tym nie przejęłam.
-Mogę chociaż wiedzieć, gdzie się tak śpieszysz?
-Chłopak czeka.-uśmiechnęłam się sztucznie, odwracając się do tyłu i orientując, że Eddie stoi w miejscu.
-Oh, w takim razie idź.-wyciągnął rękę do przodu. Zaczął dziwnie się zachowywać, ale akurat ja, nie mam ochoty na jego gierki. Wzruszyłam ramionami, z ulgą kontynuując swoją drogę w wyczekiwanej samotności.

~*~
Weszłam do przytulnego mieszkania, od razu ruszając w stronę kanapy, na której leżał rozwalony Ryan. Zrzuciłam jego nogi, zajmując połowę siedzenia, dla siebie.
-Witam księżniczkę.-odparł wesoło.
-Przestań.-rzuciłam, opierając głowę o zagłówek. Byłam nieprawdopodobnie wykończona dzisiejszym dniem i przypuszczałam, że zaraz mogłabym od tak, zasnąć.
-Wszystko w porządku?-siadł prosto, uważnie mi się przyglądając. Również zmieniłam swoją pozycję, mając doskonały widok na chłopaka.
-Jest świetnie, cudownie wręcz. Aż płaczę ze szczęścia, nie widzisz?-odpowiedziałam z dużą nutką sarkazmu. On tylko zaśmiał się cicho, wstając i udając się do swojego pokoju. Zamknęłam oczy, ciesząc się chwilową ciszą, po czym poczułam na swoich ramionach ręce, delikatnie masujące tamto miejsce. Mruknęłam zadowolona, odchylając głowę do tyłu. 
-Rozluźnij się.-szatyn musnął mój kark, swoimi ustami, wprawiając moje ciało w atak przyjemnych dreszczy. Zadowolona, przeciągnęłam się łapiąc dłońmi jego twarz.
-Kocham Cię.-mruknęłam w jego usta, zaraz opadając na nie, swoimi. 

Teraz już nikt, nie mógł nam przerwać.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
 ---
Na wstępie chciałabym przeprosić za długą nieobecność. 
Z niewiadomych dla mnie przyczyn, jakoś nie mogłam się zabrać za pisanie.
Przychodzę dzisiaj do Was z takim rozdziałem i w sumie nie wiem czy jest dobry.
Nie mi to oceniać ;)
Zostawiam dla Was linki:
mój ask -klik
tt-HoranShesMine
Czekam na Wasze opinie, tu na dole. 
Pozdrawiam!
ps.jeśli zmieniliście nazwe na tt, proszę powiadomcie mnie o tym, bo potem nie mam jak Was poinformować.