niedziela, 19 października 2014

Eighteen

Audrey's POV

Zdenerwowana wyszłam z sali, w której otrzymaliśmy plan zajęć na najbliższe pół roku. Pojawiło się wiele nowych twarzy i jedna aż za bardzo znajoma.
Na końcu klasy rozsiadł się Eddie.
W pierwszej chwili, kiedy mój wzrok spoczął właśnie na nim, uparcie próbowałam wmówić sobie, że świruję i wcale go tam nie ma lecz, gdy jego twarz przyozdobił cwany uśmiech, byłam pewna wszystkiego.
Wzięłam głęboki oddech, zastanawiając się jak powiem o tym szatynowi. Jasne, że nie chciałam tego robić, ale nie chciałam także brnąć w niepotrzebne kłamstwo, bo na pewno od razu by się o tym dowiedział.
A wtedy nie było by miło.
-Słyszałyście, że Bieber znalazł sobie laskę?-wyrwało mnie z zamyśleń. Odruchowo spojrzałam w bok, przyglądając się moim dwóm dobrym, koleżankom.
Meghan i Tessa najwidoczniej oczekiwały mojej odpowiedzi, kiedy po raz kolejny nie odpowiedziałam im na zadane pytanie.
-Mhm.-mruknęłam cicho, mając ochotę powiedzieć im, że to ja nią jestem i krzyknąć by przestały obstawiać ile razem wytrzymamy.
W momencie, gdy nasze ciała owiał przyjemny letni wiatr, utkwiłam wzrok w chłopaku, który swobodnie opierał się o maskę swojego samochodu, po czym zauważając mnie, puścił oczko. 
-Będziemy tamtędy przechodzić, więc błagam, odpuść nam słuchanie tego jak wielkim dupkiem, jest.-odparła Meg, praktycznie składając ręce. Przyrzekam, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem z nieświadomych niczego, dziewczyn. Chciałam także zawołać by ktoś obecny tu, mógł nagrać ich bezcenne miny, kiedy podejdziemy bliżej Justin'a, a ja należycie się z nim przywitam.
-Spokojnie.
Posłałam w ich stronę szeroki uśmiech, zauważając jak mój "wróg" odpycha się od maski, podchodząc bliżej nas.
-Cześć, skarbie.-mruknął, zaraz opadając na moje wargi. Uśmiech na mojej twarzy, poszerzył się jeszcze bardziej kiedy poczułam błogie uczucie, wypełniające mnie całą. Zakończyłam pocałunek jako pierwsza, potem spoglądając w jego roześmiane oczy, przygryzając dolną wargę. Odwróciłam głowę w bok, dzięki czemu głośny śmiech, wydobył się z moich ust.
-Czy tu jest jakaś ukryta kamera?-spytała Tess, patrząc raz na mnie, raz na na chłopaka. On tylko złapał moją dłoń, mocno ją ściskając, po czym splatając swoje palce z moimi, uniósł je do góry.
-Nie.-zaśmiał się.
-Czemu nam nie powiedziałaś? Boże, wyszłyśmy na idiotki, mówiąc te wszystkie różne rzeczy.-jęknęła, od razu nabierając rumieńców.
-Wytłumaczę Wam to później.-rzuciłam w ich stronę, czując jak szatyn ciągnie mnie w stronę auta. Dziewczyny przytaknęły, popychając mnie bardziej w jego stronę, co sprawiło, że jego ramiona, silnie owinęły się w okół mojej talii.
-Od zawsze wiedziałem, że na mnie lecisz.

~*~

Oparłam głowę o zagłówek wygodnego siedzenia, obserwując życie toczące się po za szybą. Nerwowo bawiłam się palcami, starając się, zacząć rozmowę na temat Eddie'go. 
-O której jutro zaczynasz?-doszedł do mnie drugi głos.
-Jakoś po 10. Sprawy organizacyjne i te sprawy.-odparłam cicho.
-To dobrze, nie będziemy musieli się szybko zbierać.
-Gdzie tak właściwie jedziemy?-spytałam, zdając sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nic mi nie powiedział. Widziałam jak kąciki jego ust, podnoszą się do góry i poczułam dziwne uczucie, w okolicach brzucha.
Nie chciałam psuć mu humoru.
-Nad jezioro.-odpowiedział krótko. Przytaknęłam, po czym znów spuściłam wzrok na swoje dłonie.-Coś się stało?
Świetnie.
-Bo...-zaczęłam.-Już nie ważne.-skończyłam szybko, nie chcąc go denerwować, zwłaszcza teraz, kiedy całą swoją uwagę powinien poświęcać drodze. Miałam świadomość tego, że gdybym powiedziała mu to teraz, mocno wytrąciłabym go z równowagi.
-Mów.-uparcie drążył dalej, posyłając mi zachęcające spojrzenie.
-Jedziesz samochodem, staniemy to Ci powiem.
-W takim razie mogę stanąć na jakimś uboczu.
Westchnęłam ciężko, przeklinając cicho pod nosem. Rozplątałam swoje palce, przejeżdżając dłonią po rozpuszczonych, włosach.
-Będę chodziła na zajęcia z Eddie'm.-pospiesznie, wyjąkałam.
Momentalnie poczułam jak szarpnęło samochodem, dzięki czemu zacisnęłam ręce na skrawkach mojej bluzki.


Justin's POV

Poczułem jak moim ciałem wstrząsa niewyjaśnione dla mnie, uczucie. 
Już prawie zapomniałem o tym pieprzonym palancie, który był blisko zniszczenia wszystkiego, co łączy mnie z Audrey.
Jakim prawem w ogóle znalazł się w Stanford?
Na myśl o tym, że będzie spędzał z moją dziewczyną kilkanaście godzin dziennie...
Cholera!
Dlaczego nie mogłem urodzić się rok później?
Mocniej zacisnąłem ręce na trzymanej przeze mnie, kierownicy. Ten parszywy gnojek nie jest tu mile widziany, a ja naprawdę nie chcę oglądać jego fałszywej mordki, szczerzącej zęby za każdym razem jak zobaczy brunetkę.
Wypłakała przez niego wystarczająco dużo łez i przyrzekam, jeśli jeszcze jedna zalśni na jej twarzy, nie będę ręczył za siebie.
Na chwilę odwróciłem wzrok od jezdni, spoglądając na załamaną dziewczynę, siedzącą obok. Nagle poczułem jak kłuje mnie serce, wiedząc, że to ja naciskałem na to by mi powiedziała. 
-Właśnie dlatego nie chciałam Ci mówić.-odezwała się po krótkiej ciszy. Ująłem jej dłoń, po czym przyłożyłem do swoich ust.
-Będzie dobrze.-szepnąłem.

~*~

Leżałem na kocu, głową opartą o kolana mojej towarzyszki i wpatrywałem się w coraz ciemniejsze, niebo. Starałem się być romantycznym, chociaż w najmniejszym stopniu, dlatego zabrałem ją nad jezioro, by spędzić mile wieczór.
W jednej chwili wpadłem na genialny pomysł, przynajmniej ja miałem nadzieję, że taki właśnie będzie. Natychmiastowo się podniosłem, ściągając koszulkę oraz  spodnie i rzuciłem  je w zimny piach. Czułem na sobie palący wzrok Aud, dlatego też uśmiechnąłem się i pobiegłem w stronę wody.
Byliśmy sami, było ciemno, więc nikt nie mógł mi tego zabronić.
Poczułem na sobie lodowate kropelki, zaraz zanurzając się i sprawiając, że było mi o wiele cieplej niż przed sekundą. Potrząsnąłem głową, patrząc na rozbawioną dziewczynę, nadal siedzącą w tym samym miejscu.
-Chodź do mnie!-krzyknąłem.
-Chyba zwariowałeś!-wrzasnęła, śmiejąc się. Wzruszyłem lekko ramionami, wychodząc i idąc w jej stronę. Ta domyślając się zapewne co mam zamiar zrobić, szybko wstała wyciągając swoje ręce do przodu.
-Justin, nie.-powiedziała twardo. Zaśmiałem się tylko, po czym stawiając jeden krok, miałem ją już na wyciągnięcie ręki. Pokręciła przecząco głową, a ja wykorzystując jej chwilową nieuwagę, ściągnąłem z niej, górną część ubrania. Poruszyłem brwiami, patrząc jak po ściągnięciu spodni, zrezygnowana zostaje w samej bieliźnie. Jedną ręką złapałem ją w pasie, drugą układając pod jej kolanami
Nie czekając już na nic, ponownie ruszyłem w przeciwną stronę, wbiegając wprost do wody. Brunetka zapiszczała, po chwili wybuchając wesołym śmiechem. Moje usta same uformowały uśmiech, czując jak mocniej oplata mnie nogami w okół talii.
-Jesteś taki głupi.-zachichotała słodko, uważnie lustrując moją twarz. 
-Głupi i zakochany.-cmoknąłem jej wargi, po czym bez wahania, zanurzyłem nasze ciała.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj:)*
---
Hej wszystkim!
Postanowiłam umilić Wam jeszcze bardziej ten niedzielny wieczór, takim rozdziałem.
Macie już wprowadzenie do tego, co może zdarzyć się w najbliższym czasie.
Eddie wrócił, a z nim...
Na to musicie jeszcze poczekać.

Pod poprzednim było 20 komentarzy.
Może teraz będzie więcej?

Pozdrawiam!:)

   

niedziela, 12 października 2014

Seventeen

Zarzuciłam ręką na drugą połowę łóżka, obejmując tylko pustą przestrzeń. Mruknęłam pod nosem kilka niezrozumiałych słów, za chwilę opadając głową w poduszkę.
Miałam nadzieje, że budząc się obejmę jego ciało, zasypiając jeszcze na kilka minut, ale niestety. Prawdopodobnie komuś już znudziło się leżenie w łóżku.
Niechętnie wstałam z bardzo wygodnego materacu, bo mimo tych wszystkich sił ciągnących mnie do niego ponownie, chęć zobaczenia szatyna była silniejsza.
Zaśmiałam się cicho, nagle zdając sobie sprawę jak mocne były moje uczucia.
Weszłam do kuchni i tak jak się spodziewałam, zastałam go stojącego przy blacie, oczywiście z telefonem w ręce.
Był cały mój, w dodatku bez koszulki.
Odkaszlnęłam, sprawiając, że rozświetlił swoją twarz, jednym z tych łobuzerskich uśmiechów.
-Cześć księżniczko.
Jasna cholera.
On zdecydowanie uwielbiał doprowadzać mnie do szału.
-Księciu.-wybuchnęłam śmiechem podczas, gdy on złapał mnie w biodrach, szybko przyciągając do siebie.
Objęłam ręką jego kark, bawiąc się cienkim złotym łańcuszkiem, który praktycznie nie opuszczał swojego miejsca.-Pocałuj mnie.
-Czemu Ty tego nie zrobisz?-droczył się.
-Justin, no.-jęknęłam, na co chłopak zachichotał, zaraz wpijając się w moje wargi, odnawiając przyjemne dreszcze, rozchodzące się po moim całym ciele.
-Mm, jestem trochę głodny.-powiedział, od razu po oderwaniu swoich ust.-Na co masz ochotę?
Oh, proszę Cię.
Doskonale wiesz, że na Ciebie.
-Naleśniki.-odpowiedziałam, posyłając mu słodki uśmiech. Szatyn pokiwał twierdząco głową, a ja po cmoknięciu jego policzka, udałam się do łazienki. 

~*~
-Witam moich ulubionych zakochanych!- do salonu wpadł zbyt wesoły Ryan, przerywając tym samym naszą ciszę, kiedy skupieni byliśmy na konsumowaniu naszego słodkiego śniadania. Wyciągnął rękę sięgając po moją porcję, a ja natychmiastowo w nią uderzyłam.
-Spadaj.
-Jak zwykle miła, Gomez.-westchnął, mrugając do mnie, na co wystawiłam w jego stronę język. Zaśmiał się podchodząc do Justin'a, po czym zabrał mu talerz. Uśmiechnięty spojrzał na nas, unosząc jedną brew ku górze.-Jakie plany na dzisiaj?
-Cóż, ja muszę iść do siebie.-odparłam, wstając z kanapy.
-Bieber, twoja panienka najwidoczniej ma Cię dość.- mój chłopak podnosząc się, trzepnął ręką tył jego głowy.
-Za to wszystko, możesz posprzątać.
-No weźcie.-przeciągnął, podchodząc bliżej z nieokreślonym mi, wyrazem twarzy.
-Narka, Butler! -krzyknęliśmy równocześnie, po czym szybko wbiegliśmy do pokoju. Roześmiałam się głośno, wiedząc, że to była nasza pierwsza "rozmowa", podczas której ani ja, ani Justin nie rzuciliśmy kilku niepotrzebnych słów.
Z głośnym westchnięciem opadłam na miękką pościel, przyglądając się szatynowi, który stanął przed lustrem wiszącym na drzwiach od jego szafy i poprawiał swoją zmierzwioną fryzurę. Jego ręka starannie przebiegała między  włosami, a ja w tamtej chwili chciałam po prostu wstać, zabrać ją i zrobić to zamiast niego. Kochałam mierzwić je przy każdej możliwej okazji i sama dziwiłam się, że jeszcze mnie za to nie skarcił.
-Dobra przystojniaczku, nie podwyższaj sobie już tej samooceny.-prychnęłam, patrząc jak zdezorientowany obraca się w moją stronę.
-Wcale jej nie podwyższam, nie muszę.-oburzył się.
-Przecież wiem, że w myślach tylko powtarzasz "Oh, jestem taki seksowny"
-Chyba na odwrót, kochanie.-uśmiechnął się chytrze.-To ty tak myślisz.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć już siedział między moimi nogami, pochylając się do przodu. Nie mogłam zrobić nic innego, niż złapanie jego karku, dzięki czemu jego twarz była znacznie bliżej mojej.
-Chyba śnisz.-mruknęłam wprost w te słodkie usta, zaraz na nie opadając. Chłopak wyciągnął ręce do przodu, podpierając je po bokach mojej głowy. Przygryzł delikatnie moją dolną wargę, a ja pod jego wpływem, lekko uchyliłam usta.
Nasze języki idealnie wirowały w swoim własnym świecie. Ręką zahaczyłam o jego głowę i nie mogąc się powstrzymać, zatopiłam ją w miękkich włosach, ciągnąc raz po raz.
-Audrey nie miała iść do domu?-rozbawiony głos naszego przyjaciela, kazał nam zaprzestać przyjemności. Jęknęłam głośno, posyłając w jego stronę mordercze spojrzenie.
-Kiedyś Cię zabiję.-syknął Justin, rzucając w niego pierwszą lepszą poduszką, leżącą obok.

~*~
-Jesteś pewna, że mogę tam wejść?-spytał.
Właśnie staliśmy pod drzwiami mojego pokoju i kompletnie nie zrozumiałam jego dziwnego pytania. Na szczęście w mieszkaniu nie zastałam Caitlin, z czego jestem zadowolona, przynajmniej na chwilę. Nie chcę widzieć tej dziewczyny ani teraz, ani w najbliższej przyszłości lecz niestety.
Wciąż mieszkamy razem.
-Niby dlaczego nie?
-No wiesz, jeszcze nigdy w nim nie byłem, a nie chciałbym zobaczyć mojej twarzy na zdjęciu, w które powbijane jest tysiące igieł.
Z moich ust, wydobył się głośny śmiech, kiedy dotarło do mnie, że nawiązuje do naszej wcześniejszej nienawiści.
-Czy naprawdę myślisz, że w tamtym okresie czasu, chciałam mieć twoją twarz w pokoju, nawet jeśli byłaby w takim stanie?
-To może na około będą wymalowane serduszka?
Pokręciłam w dezaprobacie głową, otwierając drewniane drzwi. Pokój jak pokój. Łóżko, okna, szafa i kilka innych standardowych rzeczy. Na jednej ze ścian, rzeczywiście miałam poprzyklejane zdjęcia, jednak Justin'a na nich nie było.
-Czegoś mi tu brakuje.-usłyszałam kiedy dokładnie przyglądał się fotografiom.
-Już chyba nawet wiem czego.-zachichotałam w odpowiedzi, zaraz wyjmując telefon z kieszeni spodenek. Ustawiłam się tuż przy jego boku, a on szczelnie mnie objął, cmokając mój policzek, w momencie kiedy nacisnęłam przycisk uwieczniający tą chwile.
-Mam nadzieję, że będzie miało swoje honorowe miejsce.-odparł, cały czas spoglądając na ekran. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że pewnie tak będzie.
-Oczywiście.

Justin's POV

Zmęczony przekroczyłem próg mojego mieszkania, od razu atakując kuchnię w celu napicia się zimnej wody.
-Jesteś jak taki zakochany szczeniak.-mój przyjaciel zawitał w progu, obdarzając mnie pełnym zdziwienia, spojrzeniem.
-I całkiem dobrze się z tym czuje.-powiedziałem, wzruszając ramionami. 
Może i tak się zachowywałem, ale w końcu przy tej dziewczynie, nie mogłem inaczej.
Była idealna.
-Fajnie widzieć Cię takiego szczęśliwego i mieć świadomość, że wpadłeś po uszy, stary. W końcu mam na Ciebie jakiegoś porządnego haka.-trącił mnie ramieniem, kiedy przechodziłem obok, by po chwili wygodnie rozsiąść się na kanapie.
-Naprawdę śmieszne.-mruknąłem sarkastycznie.-Możemy pogadać o czymś innym? Może o twoich sprawach miłosnych, co?-uniosłem brew ku górze.
Chłopak westchnął siadając obok i kładąc głowę na zagłówku.
-Jest ciężko.
-Która znów dała Ci kosza?- zaśmiałem się.
-Hannah.-spojrzał na mnie spod ukosa, zdając sobie sprawę z tego, że zaraz go wyśmieję. Parsknąłem tylko pod nosem, wstając i klepiąc jego ramię.
-Stać Cię na lepszą, Ryan.-rzuciłem, oddalając się w kierunku pokoju. 
-Dobranoc szczeniaczku!-krzyknął za mną, na co wybuchnąłem śmiechem.
-Spieprzaj.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj:)*
---
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym rozdziałem.
Wiem, że jeszcze nie za długo się dzieje, ale mogę Wam obiecać, że to tylko kwestia czasu.
Dziękuję za każde miłe słowo i naprawdę chciałabym, żeby każdy kto przeczytał - skomentował. Nawet jednym słowem, czy czymś. 

15 komentarzy? :)
 (więcej też może być, nie obrażę się)

Pozdrawiam!:)
 



niedziela, 5 października 2014

Sixteen

Pozmieniało się?
Tak, myślę, że tak.
Powoli pozbierałam się po upadku psychicznym, a mój chłopak, swoją opieką pomógł mi w tym jeszcze bardziej.
Żałuję?
Jednego.
Zaufałam niewłaściwej osobie.
Czy jestem gotowa wrócić do rzeczywistości?
Zdecydowanie nie.

Kiedy Justin wkładał ostatnią koszulkę do swojej czarnej walizki, cicho oparłam się o próg drzwi pokoju. Przyglądałam się jego precyzyjnym ruchom, potem patrząc w wszystkie możliwe kąty, których przez długi czas, mogłam już nie zobaczyć.
Cóż, niestety musimy zakończyć radosną sielankę i od nowa zacząć żyć codziennością. Za tydzień rozpoczyna się kolejny rok nauki, a ja zaczynam swoje pierwsze lata studiów dziennikarskich. Szatyn po prostu wraca na stare "śmieci" gdzie znów będzie kontynuował wychowanie fizyczne.
Nagle jego wzrok spoczął na mojej osobie, a czas stanął w miejscu.
Piękno jest wszystkim, czym jest on.
I będę odważna, bo nie pozwolę odebrać go nikomu i niczemu.
Każdy oddech i każda godzina prowadziła do tego, że byłam jeden krok bliżej niego.
-Chcę tu zostać.-szepnęłam cicho, kiedy się zbliżył. Uniosłam swoją rękę, zataczając kciukiem małe kółeczka na jego brodzie.
-Ja też, Aud.
-Co jeśli wszystko diametralnie się zmieni?
-Nie rozumiem.-odparł.
-Co jeśli oddalimy się od siebie?
-Hej, kochanie.-uniósł palcem, mój podbródek.-To, że nie będziemy ze sobą 24 godziny na dobę, nie znaczy od razu o zmianie naszych uczuć. Nie możesz tak myśleć, nie rób tego.-dłonią pogłaskał mój policzek, a ja pod wpływem przyjemnego uczucia, przymknęłam lekko oczy.-Wiesz za czym będę najbardziej tęsknić?-skinęłam głową, chcąc by kontynuował.-Za tym łóżkiem.
Parsknęłam śmiechem, spoglądając w stronę materacu.
Nie zaprzeczę, że mebel również jest częścią, której będzie mi brakować.

Chłopak uniósł moją nogę do góry, po chwili przekładając sobie przez ciało. Nachylił się nade mną bardziej, dzięki czemu mocniej naparł na moje usta. Wsunęłam jedną rękę pod jego koszulkę, przejeżdżając palcami po mięśniach wyrzeźbionego brzucha.
Złapałam za krawędź materiału, ciągnąc do góry i pozbywając szatyna całkowicie górnej części ubrania. Chwilę potem przeniósł swoje usta na moją szyję, kręcąc kciukiem w okolicy mojego pępka. 
-Justin.-jęknęłam , gdy poczułam jak mocniej zasysa moją skórę.
-W porządku?-zapytał odrywając się i poprawiając swoją chyba niewygodną jak dla niego, pozycje.
-Nie przestawaj.
Jego perfekcyjną twarz rozświetlił łobuzerski uśmiech, po czym pochylił się, ponownie napadając na moje wargi. 

~*~

Poczułam lekkie wstrząśnięcie i dopiero, gdy przetarłam swoje zmęczone oczy, zauważyłam, że dotarliśmy już pod kamienicę, w której mieści się skromne mieszkanko chłopców.
-Skoro Ryan wróci od rodziców dopiero jutro, pomyślałem, że może chciałabyś spędzić ze mną jeszcze kilka dodatkowych godzin.- usłyszałam.
Przekręciłam głowę tak, że teraz już swobodnie mogłam obserwować jego powiększający się uśmiech. Zachichotałam cicho, po czym czule cmokając jego policzek, opuściłam samochód. Chwilę potem razem wchodziliśmy do przytulnego pomieszczenia i naprawdę zdziwiłam się jego wyglądem, bo muszę przyznać, że nie byłam tu częstym gościem.
-Kocham Cię.-szepnął zalotnie puszczając mi oczko, zaraz znikając z telefonem przy uchu. Westchnęłam zadowolona, uświadamiając sobie, że ta dwa proste słowa od niego, dają ukojenia wszystkim zadanym nam ranom.
Zawsze chciałam tego, czego praktycznie pragnie każdy.
Chciałam być kochaną i kiedy to się stało, sama już nie wiem czego chcę.
Chcę być szczęśliwa.
Zawsze szczęśliwa, ale chyba każdy z nas wie, że to niemożliwe.
Ciągle mnie denerwował, ale możliwe, że to było jedną z objawów miłości. Przynajmniej chciałabym, żeby tak było.

~*~
-Mam ochotę na pizze.-Bieber wszedł do kuchni, marudząc o jednym i tym samym przez okrągłe pół godziny.
-To ją zamów.-wyjęłam kubek z górnej szafki, kładąc go na pustym blacie i zalewając dopiero co zagotowaną wodą.
-Czemu ja?-przeciągnął literki, opierając głowę na moim ramieniu.
-Matko, Justin!-mój ton głosu znacznie się podniósł, bo szatyn w tym momencie, irytował mnie do granic możliwości.
Chwyciłam za gorące naczynie, zdenerwowana wychodząc z pomieszczenia, przy tym skutecznie ignorując jego przekleństwa wypowiadane pod nosem.
Zrozumiem wszystko, ale czy naprawdę tak ciężko jest wykręcić numer i zamówić jedzenie?
-Czemu od razu się tak denerwujesz?
-Od razu? Człowieku gadasz o tym już od kilkunastu dobrych minut i jeszcze pytasz mnie czemu się tak denerwuje? Weź ten telefon i po prostu zadzwoń!-wykrzyczałam w jego stronę, patrząc jak powoli spuszcza głowę. Jednak po chwili przebiegł palcami po swoich włosach i ze skruchą na twarzy, podszedł bliżej.
-Przepraszam. Jestem zmęczony i nie wiem co ze sobą zrobić.
Głęboko wciągnęłam powietrze, uważnie przyglądając się jego zapatrzonym we mnie, oczom. 
-Okej, ale błagam, nie marudź już więcej.
Zaśmiał się cicho, obejmując swoimi słodkimi wargami, moje. Bez pozwolenia wsunął swój język, dotykając mojego, dzięki czemu złączyły się, zaraz rozplątując.
Miałam zamiar postawić przeszkadzający Nam kubek na stojący obok stolik, ale niestety oddając się przyjemności przesunęliśmy się w tył i szkło upadło z głośnym hukiem na podłogę.
-Ups?-spojrzałam na jego zdezorientowaną minę.
-Popsułaś taką romantyczną chwilę.-wydął dolną wargę, zakładając ręce na piersi. Zachichotałam tylko i klęknęłam, by posprzątać bałagan, który utworzyłam.
-Masz rację.-powiedział po chwili ciszy. Posłałam mu pytające spojrzenie, zupełnie nie domyślając się o co chodzi.-Te zmiany, też się ich boje.
-Przecież sam mówiłeś, że...
-Że wszystko będzie dobrze, tak wiem. Ale jeżeli będziesz miała dość mojego szczeniackiego zachowania i odejdziesz? Przecież przed chwilą zdenerwowałem Cię, tylko dlatego, że nie wiedziałem co robić.
-Justin.-westchnęłam.-Kocham twój charakter mimo wszystko.
-I wciąż ze mną będziesz?
-Oczywiście, że tak.

Bo wszystko czego potrzebuję, to jedna miłość.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
 ---
Witam wszystkich ponownie z nowym rozdziałem!
Obiecałam, że będzie w ten weekend i mimo, że jest późno, dotrzymałam słowa. 
Zdaję sobie sprawę, że praktycznie nic się w nim nie dzieje, ale nie chciałam mieszać od razu po powrocie, więc niebawem możecie się czegoś spodziewać.
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które przeczytałam pod ostatnią notką!
Kocham  mocno!
Pozdrawiam :)