niedziela, 5 października 2014

Sixteen

Pozmieniało się?
Tak, myślę, że tak.
Powoli pozbierałam się po upadku psychicznym, a mój chłopak, swoją opieką pomógł mi w tym jeszcze bardziej.
Żałuję?
Jednego.
Zaufałam niewłaściwej osobie.
Czy jestem gotowa wrócić do rzeczywistości?
Zdecydowanie nie.

Kiedy Justin wkładał ostatnią koszulkę do swojej czarnej walizki, cicho oparłam się o próg drzwi pokoju. Przyglądałam się jego precyzyjnym ruchom, potem patrząc w wszystkie możliwe kąty, których przez długi czas, mogłam już nie zobaczyć.
Cóż, niestety musimy zakończyć radosną sielankę i od nowa zacząć żyć codziennością. Za tydzień rozpoczyna się kolejny rok nauki, a ja zaczynam swoje pierwsze lata studiów dziennikarskich. Szatyn po prostu wraca na stare "śmieci" gdzie znów będzie kontynuował wychowanie fizyczne.
Nagle jego wzrok spoczął na mojej osobie, a czas stanął w miejscu.
Piękno jest wszystkim, czym jest on.
I będę odważna, bo nie pozwolę odebrać go nikomu i niczemu.
Każdy oddech i każda godzina prowadziła do tego, że byłam jeden krok bliżej niego.
-Chcę tu zostać.-szepnęłam cicho, kiedy się zbliżył. Uniosłam swoją rękę, zataczając kciukiem małe kółeczka na jego brodzie.
-Ja też, Aud.
-Co jeśli wszystko diametralnie się zmieni?
-Nie rozumiem.-odparł.
-Co jeśli oddalimy się od siebie?
-Hej, kochanie.-uniósł palcem, mój podbródek.-To, że nie będziemy ze sobą 24 godziny na dobę, nie znaczy od razu o zmianie naszych uczuć. Nie możesz tak myśleć, nie rób tego.-dłonią pogłaskał mój policzek, a ja pod wpływem przyjemnego uczucia, przymknęłam lekko oczy.-Wiesz za czym będę najbardziej tęsknić?-skinęłam głową, chcąc by kontynuował.-Za tym łóżkiem.
Parsknęłam śmiechem, spoglądając w stronę materacu.
Nie zaprzeczę, że mebel również jest częścią, której będzie mi brakować.

Chłopak uniósł moją nogę do góry, po chwili przekładając sobie przez ciało. Nachylił się nade mną bardziej, dzięki czemu mocniej naparł na moje usta. Wsunęłam jedną rękę pod jego koszulkę, przejeżdżając palcami po mięśniach wyrzeźbionego brzucha.
Złapałam za krawędź materiału, ciągnąc do góry i pozbywając szatyna całkowicie górnej części ubrania. Chwilę potem przeniósł swoje usta na moją szyję, kręcąc kciukiem w okolicy mojego pępka. 
-Justin.-jęknęłam , gdy poczułam jak mocniej zasysa moją skórę.
-W porządku?-zapytał odrywając się i poprawiając swoją chyba niewygodną jak dla niego, pozycje.
-Nie przestawaj.
Jego perfekcyjną twarz rozświetlił łobuzerski uśmiech, po czym pochylił się, ponownie napadając na moje wargi. 

~*~

Poczułam lekkie wstrząśnięcie i dopiero, gdy przetarłam swoje zmęczone oczy, zauważyłam, że dotarliśmy już pod kamienicę, w której mieści się skromne mieszkanko chłopców.
-Skoro Ryan wróci od rodziców dopiero jutro, pomyślałem, że może chciałabyś spędzić ze mną jeszcze kilka dodatkowych godzin.- usłyszałam.
Przekręciłam głowę tak, że teraz już swobodnie mogłam obserwować jego powiększający się uśmiech. Zachichotałam cicho, po czym czule cmokając jego policzek, opuściłam samochód. Chwilę potem razem wchodziliśmy do przytulnego pomieszczenia i naprawdę zdziwiłam się jego wyglądem, bo muszę przyznać, że nie byłam tu częstym gościem.
-Kocham Cię.-szepnął zalotnie puszczając mi oczko, zaraz znikając z telefonem przy uchu. Westchnęłam zadowolona, uświadamiając sobie, że ta dwa proste słowa od niego, dają ukojenia wszystkim zadanym nam ranom.
Zawsze chciałam tego, czego praktycznie pragnie każdy.
Chciałam być kochaną i kiedy to się stało, sama już nie wiem czego chcę.
Chcę być szczęśliwa.
Zawsze szczęśliwa, ale chyba każdy z nas wie, że to niemożliwe.
Ciągle mnie denerwował, ale możliwe, że to było jedną z objawów miłości. Przynajmniej chciałabym, żeby tak było.

~*~
-Mam ochotę na pizze.-Bieber wszedł do kuchni, marudząc o jednym i tym samym przez okrągłe pół godziny.
-To ją zamów.-wyjęłam kubek z górnej szafki, kładąc go na pustym blacie i zalewając dopiero co zagotowaną wodą.
-Czemu ja?-przeciągnął literki, opierając głowę na moim ramieniu.
-Matko, Justin!-mój ton głosu znacznie się podniósł, bo szatyn w tym momencie, irytował mnie do granic możliwości.
Chwyciłam za gorące naczynie, zdenerwowana wychodząc z pomieszczenia, przy tym skutecznie ignorując jego przekleństwa wypowiadane pod nosem.
Zrozumiem wszystko, ale czy naprawdę tak ciężko jest wykręcić numer i zamówić jedzenie?
-Czemu od razu się tak denerwujesz?
-Od razu? Człowieku gadasz o tym już od kilkunastu dobrych minut i jeszcze pytasz mnie czemu się tak denerwuje? Weź ten telefon i po prostu zadzwoń!-wykrzyczałam w jego stronę, patrząc jak powoli spuszcza głowę. Jednak po chwili przebiegł palcami po swoich włosach i ze skruchą na twarzy, podszedł bliżej.
-Przepraszam. Jestem zmęczony i nie wiem co ze sobą zrobić.
Głęboko wciągnęłam powietrze, uważnie przyglądając się jego zapatrzonym we mnie, oczom. 
-Okej, ale błagam, nie marudź już więcej.
Zaśmiał się cicho, obejmując swoimi słodkimi wargami, moje. Bez pozwolenia wsunął swój język, dotykając mojego, dzięki czemu złączyły się, zaraz rozplątując.
Miałam zamiar postawić przeszkadzający Nam kubek na stojący obok stolik, ale niestety oddając się przyjemności przesunęliśmy się w tył i szkło upadło z głośnym hukiem na podłogę.
-Ups?-spojrzałam na jego zdezorientowaną minę.
-Popsułaś taką romantyczną chwilę.-wydął dolną wargę, zakładając ręce na piersi. Zachichotałam tylko i klęknęłam, by posprzątać bałagan, który utworzyłam.
-Masz rację.-powiedział po chwili ciszy. Posłałam mu pytające spojrzenie, zupełnie nie domyślając się o co chodzi.-Te zmiany, też się ich boje.
-Przecież sam mówiłeś, że...
-Że wszystko będzie dobrze, tak wiem. Ale jeżeli będziesz miała dość mojego szczeniackiego zachowania i odejdziesz? Przecież przed chwilą zdenerwowałem Cię, tylko dlatego, że nie wiedziałem co robić.
-Justin.-westchnęłam.-Kocham twój charakter mimo wszystko.
-I wciąż ze mną będziesz?
-Oczywiście, że tak.

Bo wszystko czego potrzebuję, to jedna miłość.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
 ---
Witam wszystkich ponownie z nowym rozdziałem!
Obiecałam, że będzie w ten weekend i mimo, że jest późno, dotrzymałam słowa. 
Zdaję sobie sprawę, że praktycznie nic się w nim nie dzieje, ale nie chciałam mieszać od razu po powrocie, więc niebawem możecie się czegoś spodziewać.
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które przeczytałam pod ostatnią notką!
Kocham  mocno!
Pozdrawiam :)

 

14 komentarzy:

  1. po pierwsze: jest późno? Ada? naprawdę? masz świadomość która jest godzina?
    po drugie
    Audrey ma chyba okres
    Justin sobie powiedział raz a ta jużXD
    no właśnie
    czemu zaczęłam śpiewać jak przeczytałam te trzy słowa "chce tu zostać"
    hm hm hm
    dobra jak coś zrobić to cie zabije
    kocham cie

    OdpowiedzUsuń
  2. nieee psuj nic ....
    super!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Mam nadzieję, że miedzy nimi nic się nie zepsuje i nadal będą ze sobą szczęśliwi mimo wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział ! Czekam na next ! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. powrót w dobrym stylu :** ROzdział cudowny ! czekam na next !! ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo się cieszę że wróciłaś

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja lubię jak jest tak słodko <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny zaczęłam czytać to opowiadanie kilka godzin temu i nie mogłam się oderwać bardzo mi się podoba czekam na next ~cleo

    OdpowiedzUsuń
  9. Extra rozdział ♥ Bardzo mi się podoba, a najbardziej styl pisania ♥
    http://nosweet-life.blogspot.com/
    Liczę na komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czyli będzie kontynuacja? To świetnie ! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Boski rozdział!! ;*
    @TheKlaudiaK

    OdpowiedzUsuń