sobota, 13 grudnia 2014

Twenty

Byłam cała rozkojarzona, po wczorajszym wieczorze. Justin ledwo co był skłonny do życia, po jego wyjściu z treningu, w samym krótkim rękawku. Byłam niemal pewna, że się przeziębi i właśnie dzisiejszej nocy, dostał naprawdę wysokiej temperatury. Zostałam u chłopaków z racji, że nadszedł weekend, ale nie obstawiałam, że będę bawić się w domową pielęgniarkę.
Obudził mnie nie przyjemny dla uszu kaszel, a po chwili nogi, które prawdopodobnie próbowały wyplątać się z kołdry, tym samym kopiąc moje ciało. Spojrzałam współczującym wzrokiem na chłopaka i westchnęłam, widząc jak się męczył.
-Leż.-mruknęłam, przeciągając się.-Ja pójdę po tabletki i ciepłą herbatę. Ty się nie ruszaj.-zagroziłam mu żartobliwie palcem, po czym zniknęłam za drzwiami. Z kuchni dało się już usłyszeć pojedyncze dźwięki, co mogło oznaczać, że Butler ruszył się w końcu ze swojego łóżka.
Zawitałam w chłodnym pomieszczeniu, od razu zamykając otwarte na oścież okno. Skarciłam wzrokiem blondyna siedzącego przy stole, a on tylko posłał mi zdezorientowane spojrzenie. Wzięłam potrzebne mi rzeczy, szybko odchodząc w stronę pokoju mojego chłopaka. Weszłam do środka, widząc jak szatyn leży zakopany głęboko pod białą pierzyną. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, stawiając gorący kubek na mały stoliczek. Wdrapałam się z powrotem na łóżko, siadając obok niego. Wyciągnęłam rękę z białą pigułką, którą z skwaszoną miną, połknął. Nie minęło kilka sekund jak zaczął strasznie kaszleć, a ja myśląc, że mu to przejdzie, czekałam na to. Jednak Justin tylko złapał się za brzuch, odchylając się do tyłu. Momentalnie pisnęłam przerażona, od razu nachylając się nad nim. Widząc jak nabiera ledwo oddech, poczułam dreszcze rozchodzące się po całym moim ciele.
-Justin?-spytałam, niepewnie, obserwując jak położył się, leżąc nieruchomo.-Justin!-wrzasnęłam, potrząsając jego ciałem.
-Shh.-usłyszałam ciche szepnięcie. Moja klatka piersiowa zwolniła tępo, a ja i tak zaczęłam się trząść. Tak strasznie się bałam, gdy widziałam jego osobę, nie dającą  przez chwilę ani jednego znaku życia. Mocno ścisnęłam jego rękę, by upewnił mnie, że wszystko jest już w porządku.
-Kochanie, błagam.-mruknęłam, czując wielką gulę w gardle. Kciukiem gładziłam wewnętrzną stronę jego dłoni, myśląc o tym, co przed chwilą miało miejsce.
Przyrzekam, że moje serce wysiadło na moment, dosłownie.
Obserwowałam jak otwiera oczy, od razu zauważając jak bardzo zmęczone są. Posłał mi jedno, uspokajające spojrzenie, ponownie przymykając powieki. Gwałtownie wciągnął powietrze, łapiąc ręką moje biodro, tym samym przysuwając mnie bliżej siebie. Oparłam głowę o jego nierównomiernie unoszący się, tors i uważnie mu się przyglądałam.
-Już jest okej.-wyszeptał, wplątując palce w moje włosy.
-Co to było?-spytałam i uczucie przerażenia, nagle do mnie wróciło.
-Po prostu strasznie boli mnie gardło, a musiałem połknąć tą tabletkę i tak jakoś wyszło.
-Nigdy więcej tak nie rób, proszę.-kciukiem gładziłam jego kość policzkową, przyglądając się dokładnie zarysom tej perfekcyjnej twarzy.
-Spokojnie.-wysilił się na słaby uśmiech w moją stronę, z czego naprawdę byłam mu wdzięczna. Wiedziałam, że teraz fatalnie się czuł i chciałam dostarczyć mu chociaż odrobinę ciepła. Wtuliłam się w jego ciało, jednocześnie bojąc się, że ponownie zacznie brakować mu powietrza. Jednak nic takiego nie miało teraz miejsca, więc momentalnie odetchnęłam z ulgą. Poczułam jak cmoka mnie w czubek głowy, na co kąciki moich ust, skierowały się ku górze.
-To było słodkie.-odezwał się po chwili. Uniosłam głowę, by swobodnie móc mu się przyglądać.
-Co?-zmarszczyłam brwi, będąc zdezorientowana, jego stwierdzeniem.
-To jak się przestraszyłaś i to jak się o mnie martwisz.
Zamachnęłam ręką, uderzając go lekko w ramię. Szatyn zaśmiał się cicho, a ja zaraz po nim. Widząc jego uśmiech, tak naprawdę nic więcej już dzisiaj nie potrzebowałam. Mogłabym bez żadnych skrupułów, przeleżeć z nim tak cały dzień, ale wiedziałam, że prędzej czy później, będę musiała udać się do najbliższej apteki.
-A Ty byś się tak nie zachował?-spytałam.
-Oczywiście, że bym się tak zachował. Dostałbym chyba szału.-wydął dolną wargę, ale i tak widziałam, jak nie może powstrzymać uśmiechu.
-Aww.-zagruchałam, przygryzając jego wargę, zaraz potem muskając ją delikatnie. Dla mnie był najsłodszym człowiekiem istniejącym na tej ziemi i nikt nie mógł się z nim równać. Nawet jeśli czasami starał się zachować powagę, wymiękałam widząc jego oczy.
Były najpiękniejsze.
Były tylko moje, no ewentualnie też jego.
On był już cały mój.

Justin's POV

Kiedy tylko Audrey wyszła, aby dokupić jakieś leki przeciwbólowe, stwierdziłem, że nadeszła pora na wstanie z łóżka. Nie było zbyt późno, ale też nie zbyt wcześnie, a mnie najzwyczajniej w świecie zaczęło nudzić ciągłe leżenie. Widząc przyjaciela, obżerającego się czipsami, parsknąłem śmiechem, za chwilę znów krztusząc się kaszlem. 
Naprawdę mam tego dość.
-Wszystko okej?-zapytał, wsadzając kolejne porcje przekąski do ust.
-Czuje się jak gówno.-westchnąłem, przeczesując palcami włosy. Opadłem na miejsce obok, przechylając głowę do tyłu. Moje ciało było poruszone przez okropne dreszcze, które przechodziły mnie co chwilę. Do tego miałem uczucie, jakby zaraz miało rozsadzić moją głowę, nie wspominając już o gardle, przez które ledwo przełykałem ślinę. 
-Trzeba było słuchać się swojej dziewczyny.-odparł, posyłając mi na wpół rozbawione, spojrzenie.
-Ta, zapamiętam.-rzuciłem, przenosząc wzrok na ekran telewizora, gdzie leciał jakiś durny program. W sumie miał trochę racji.
Mogłem posłuchać Aud, chociaż ten jeden raz, a teraz nie musiałbym się tak męczyć. Jestem jak wrak człowieka i jestem też zbyt uparty, by zrobić to o co prosiła mnie dziewczyna.
Nagle w całym mieszkaniu, rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, na co razem z Ryan'em, wymieniliśmy się spojrzeniami. Gomez raczej nie dzwoniłaby, tylko po prostu weszła, a blondyn nie sprawiał wrażenia, jakby na kogoś czekał.
Wzruszyłem jedynie ramionami, wstając i udając się ku drzwiom, myśląc, że może jej coś odwaliło i zachciało zadzwonić.
Jednak tak bardzo się przeliczyłem.
-Czego?-warknąłem wściekły, widząc w progu nikogo innego jak Eddie'go. Pieprzony gnojek przychodzi do mojego domu, bez jakiegokolwiek zaproszenia. 
Co z nim nie tak?
-Witaj, Justin.-uśmiechnął się w najbardziej nieszczery sposób, jaki kiedykolwiek widziałem. Prychnąłem pod nosem, opierając się o framugę drzwi. 
-Od kiedy jesteśmy na "Ty"?-kąciki moich ust, utworzyły cwany uśmiech, którym od razu go obdarowałem.
-Nie jestem tu po to, żeby odpowiadać Ci na zbędne pytania.
-Więc po co?
-Chciałem Ci tylko uświadomić, że Audrey nie jest twoją własnością. Zawsze może wymienić Cię na lepszy model.-językiem przejechał po swojej dolnej wardze, na koniec irytująco cmokając. Zacisnąłem pięści, czując jak w środku, zaczyna się we mnie gotować. 
Gówniarz nie dorasta mi do pięt.
-I co? Niby Ty nim jesteś?-uniosłem brew do góry, jednocześnie wybuchając śmiechem.
-Nie mówię, że ja. No wiesz...-przerwał na chwilę, wsadzając dłoń do kieszeni.- "Tego kwiatu, jest pół światu."
Starałem się nie dawać po sobie poznać, że jestem na granicy.
-Nie masz lepszego zajęcia niż przychodzenie do mnie i pieprzenie mi głupot?-zapytałem.-Lepiej daj sobie spokój, bo naprawdę mam w dupie to, co chcesz jeszcze powiedzieć.
On natomiast pokręcił tylko głową, zgrywając większego idiotę.
Myślałem, że to niemożliwe, a jednak.
-Zobaczymy co będzie później.-odpowiedział tajemniczo i do cholery tak bardzo mnie tym zdenerwował, że miałem ochotę bardzo mocno, przyłożyć pięść do jego twarzy. Niestety wiedziałem, że w każdym momencie zza zakrętu może wyjść moja dziewczyna i tylko to mnie od tego powstrzymywało. Nie miałem ochoty na niepotrzebne kazania.
Jestem dużym chłopcem.
Posyłając mi jeszcze jedno gardzące spojrzenie, odszedł w przeciwnym kierunku. Nabrałem powietrza, głośno trzaskając drzwiami. Kopnąłem stojącą obok szafeczkę na obuwie, nie przejmując się tym, że mogą być jakieś szkody.
Nie obchodziło mnie to.
Warknąłem, wypuszczając z moich ust, krótką wiązankę przekleństw. Za nic nie spodziewałem się, że będę miał aż tak bliskie spotkanie z tym człowiekiem. Nawet nie mogłem nic zrobić, by się zamknął, bo w pewnym sensie dotarły do mnie jego słowa.
W każdym momencie mogłem znudzić się brunetce, a ona na pewno miałaby od razu wiele adoratorów koło siebie. W końcu jest tak strasznie atrakcyjna, że nie wierzę w to, że chłopak będąc zajętym lub będąc innej orientacji, nie oglądnie się za nią.
To było po prostu niemożliwe.

Audrey's POV

Mając naprawdę dobry humor, weszłam do mieszkania chłopaków, z małą reklamówką w ręku. Rzuciłam ją na stolik w salonie, od razu zauważając szatyna z głową w dłoniach. Koło niego siedział Ryan z miną, nie mówiącą zupełnie nic.
-Dlaczego nie jesteś w pokoju?-skierowałam pytanie do Justin'a, chociaż w duchu cieszyłam się, że miał na tyle sił, by wstać. Uśmiechnęłam się do niego czule, akurat wtedy kiedy podniósł na mnie wzrok.
-Bo nie.-warknął. Mój humor o którym wspominałam, prysł w tej jednej sekundzie. Odkąd byliśmy razem, nie usłyszałam by mówił takim tonem i przyznam, że nie spodobało mi się to.
-Coś się stało?-natychmiastowo usiadłam obok niego, łapiąc jego ciepłą rękę. Odwrócił się do mnie i właśnie wtedy, mogłam zauważyć jego pusty wzrok.
-Nic.-wyrwał dłoń, wstając.-Daj mi spokój.-rzucił na odchodne, znikając mi z pola widzenia. Siedziałam tam zdezorientowana, po chwili spoglądając na przyjaciela. On tylko wzruszył ramionami, nie dając mi żadnej odpowiedzi na to, co właśnie się wydarzyło.
-Jest taki odkąd ktoś do Nas przyszedł. Rozmawiał przez chwilę, a potem trzasnął drzwiami i siedział tak do chwili, w której przyszłaś.-powiedział tylko.
Zastanawiało mnie to, kto mógł wzbudzić w chłopaku aż takie emocje. Rozmawiał ze mną takim tonem, tylko wtedy kiedy byliśmy na etapie nienawidzenia się.

~*~

Po cichu uchyliłam drzwi do sypialni chłopaka. Myślałam, że może postanowił się zdrzemnąć bo od samego rana widziałam zmęczenie widniejące na jego twarzy. Potrzebne mu to było też do uspokojenia się, ale, gdy weszłam do środka, zauważyłam jak siedzi oparty o ramię łóżka.
Momentalnie jego wzrok wylądował na mojej osobie i nie był już tak pusty, jak wtedy. Teraz jego oczy były przepełnione tysiącem uczuć i sądzę, że nie byłabym w stanie ich odczytać.
-Aud...-zaczął, wzdychając. Wstał podchodząc do mnie, za chwilę łapiąc moją dłoń i przykładając sobie do policzka. Odruchowo zamknęłam oczy, rozkoszując się wybuchem przyjemnych uczuć we mnie.-Przepraszam za tamto. Byłem zdenerwowany, nie powinienem na Tobie odreagowywać.
Spojrzałam na niego i przysięgam, że nogi się pode mną ugięły. Stał naprzeciwko mnie, przepraszając za coś, za co i tak nie byłam zła.
Odgarnęłam ręką, roztrzepane włosy z jego czoła, uśmiechając się lekko.
-W porządku.-mruknęłam cicho, wciąż uważnie się w niego wpatrując i wiem, że nawet gdybym chciała, nie mogłabym oderwać od niego wzroku. Odwzajemnił mój uśmiech i wtedy byłam już w pełni szczęśliwa.
-Przepraszam.-szepnął jeszcze, zanim delikatnie musnął moje wargi. Nie zastanawiając się nad niczym, pogłębiłam pocałunek, czując jak oboje jesteśmy przepełnieni radością. Chłopak przyciągnął mnie do siebie bliżej, a ja w efekcie jego ruchu, zawiesiłam mu ręce na karku. Zaśmiał się w moje usta, co było naprawdę najsłodszą rzeczą, którą kiedykolwiek zrobił.
Nagle oderwał się ode mnie, oddychając głęboko.
-Trochę mi słabo.-odparł, przykładając dłoń do czoła, co zrobiłam również ja. Był rozpalony, więc tylko pchnęłam go w stronę łóżka.
-Miło, że tak na Ciebie działam.-zachichotałam, obserwując jego lekkie zmieszanie.
-Mhm.-mruknął, przygryzając dolna wargę, w tym samym czasie oblatując mnie wzrokiem z góry na dół.
-Ty się już lepiej połóż.-powiedziałam rozbawiona jego zachowaniem.
-To chodź do mnie.-wyciągnął ręce do przodu, a ja natychmiastowo się do niego przytuliłam.-Dziękuję za opiekę, moja pielęgniarko.-dodał, śmiejąc się pod nosem.
Pokręciłam głową, jeszcze bardziej zaciskając ręce na jego koszulce.
Głupek. 

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
Hej wszystkim!
Wreszcie tutaj jestem, nie wiedząc znów jak się usprawiedliwić. 
Przepraszam Was za to, że notki znów nie było tak długo.
Przyznam, że nie czuję się z tym najlepiej.
Myślę, że  rozdział jest w miarę dobry. Nawet jestem zadowolona.
Mam nadzieję, że teraz uda mi się dodawać tak jak kiedyś czyli co tydzień, a jeżeli nie, ewentualnie co dwa. 
Jednak nie obiecuję Wam tego.
Jeżeli macie jakiekolwiek pytania, odsyłam Was na ask'a >> KLIKNIJ  Chętnie Wam odpowiem!
Ps. Ktoś prosił o zdjęcia Caitlin, Ryan'a i Eddiego, więc jeżeli jesteście ciekawi jak wyglądają, możecie sprawdzić w zakładce "Bohaterowie"
Pozdrawiam i już życzę wesołych świąt, jakbym przed nimi nie dodała rozdziału! :)

Postaracie się o 20 komentarzy?:)
 

sobota, 15 listopada 2014

Nineteen

Przypomnienie: Eddie-chłopak, który wysłał razem z Caitlin zdjęcie do Justin'a.

Wychowanie fizyczne z samego rana, nie było zbyt dobrym pomysłem. Jednak sam wybrałem ten kierunek i musiałem znosić te poranne koszmary, nawet wtedy kiedy jestem najbardziej niewyspanym człowiekiem na ziemi.
Przez całą noc nie zmrużyłem oka, zastanawiając się co mogę zrobić z tym całym chłoptasiem, ale miałem kompletną  pustkę w głowie.
Wiedziałem, że bez powodu dyrektor tak po prostu ze szkoły go nie wyrzuci, a on chyba nie jest aż tak głupi, żeby zrobić coś tak absurdalnego, by to stało się rzeczywistością. Chociaż nie jestem pewien.
Audrey też nie skakała z radości na tą wiadomość i nie będę ukrywać, że ogromnie się z tego cieszę. Nie chciałem by cokolwiek ją z nim łączyło, nawet relacje czysto koleżeńskie. Wiem, że koleś nie znalazł się tu przypadkiem.
Jest tyle innych uczelni na tym świecie, a nasza nie jest nawet w dziesiątce najlepszych.
-Bieber, coś ty taki dziwny dzisiaj?-zauważyłem jak piłka do koszykówki leci w moją stronę, więc szybko wyciągnąłem po nią ręce.
-Wydaje Ci się.-mruknąłem, przeczesując palcami włosy. Odłożyłem sprzęt do siatki wiszącej na ścianie, kierując się w stronę szatni.
-Czyżby panienka Gomez, naprawdę namieszała w twojej głupiutkiej główce?-cmoknął w moją stronę, a ja śmiejąc się pod nosem, ściągnąłem z siebie przepoconą koszulkę.
-Zamknij się.
Inni znajdujący się w pomieszczeniu, zawyli głośno na moje słowa, na co prychnąłem i zacząłem ubierać swoje normalne ubrania. Przez kilkanaście dobrych lat, nauczyłem się skutecznie ignorować ludzi i właśnie w tym przypadku, utwierdzałem się jeszcze bardziej, że nie poszło to na marne.

~*~
Przemierzałem szeroki korytarz, niekiedy przepychając się przez zagadanych uczniów. Wybiła godzina kiedy to kończyłem swoje zajęcia, więc chciałem tylko znaleźć swoją dziewczynę. W trakcie przerw, nie za bardzo chciało mi się latać po całej szkole, zwłaszcza, że mając na to kilka minut, prawdopodobnie bym nie zdążył.
Usłyszałem wesoły śmiech brunetki, dzięki czemu przekręciłem głowę w bok, zauważając jak entuzjastycznie rozmawia ze swoją koleżanką. Jej ręce co chwile unosiły się ku górze, co sprawiło, że zachichotałem jak głupi.
Szybkimi krokami zmierzałem w jej stronę, znajdując podekscytowane spojrzenie, towarzyszki. Nie zwracając na to uwagi, z ulgą oplotłem ramionami szczupłą talię, Audrey, na co lekko się wzdrygnęła, posyłając mi rozbawione spojrzenie.
-No hej.-wyszeptałem w jej ucho. Ona tylko pokręciła głową, obracając się przodem do mnie.
-Może inaczej się ze mną przywitasz?-spytała, unosząc brew do góry. Spojrzałem na nią zdezorientowany, potem przenosząc wzrok z oczu na usta i już wiedziałem o co chodzi. Uśmiechnąłem się łobuzersko, rozglądając na boki. Nasz związek tworzył tutaj sensację i czasami nie wiedziałem co mam o tym myśleć.
Przecież jesteśmy normalni, mamy prawa do uczuć, a niektórzy zachowują się tak, jakbyśmy byli jakąś światową parą.
Nie mogąc skoncentrować się na niczym innym, wpiłem się w słodkie usta dziewczyny. Poczułem jak jej twarz rozświetla uśmiech, gdy zarzuciła ręce na moją szyję, z zaangażowaniem oddając pocałunek.
Nagle poczułem mocne szturchnięcie w lewe ramię i zmuszony przerwałem przyjemną czynność. Spojrzałem na winną temu osobę, momentalnie zaciskając pięści.
Pieprzony Eddie.
Wymierzyłem w niego nienawistnym spojrzeniem podczas, gdy on stał i wrednie się uśmiechał. Warknąłem cicho, zaraz czując jak Aud otwiera moje złączone ręce i ściskając je mocno, dała mi znak bym niepotrzebnie się nie denerwował.
-Będę u Ciebie za godzinę.-mrugnęła, uspokajająco całując mój policzek. Starając się skutecznie ominąć tego palanta, ruszyłem ku drzwiom wyjściowym, by po chwili napawać się świeżym powietrzem.

Audrey's POV

-Po co to było, co?-syknęłam w stronę szczerzącego się blondyna, kiedy już odprowadziłam tamtego wzrokiem.
-Szkoła to chyba nie jest miejsce do lizania się, nie uważasz?
-Jakoś nikomu to nie przeszkadza.-pospiesznie zabrałam swoją torbę z parapetu, udając się w stronę sali, gdzie miały odbyć się ostatnie na dziś, zajęcia.
-Może inni po prostu są zbyt nieśmiali, by wam przerwać?-perfidny uśmieszek nadal widniał na jego twarzy, co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału.
-Nauczyciele też?-prychnęłam, wchodząc do pomieszczenia przepełnionego uczniami. Nie otrzymałam od niego odpowiedzi, więc uśmiechnęłam się pod nosem, siadając koło Meghan. 

~*~
Tak naprawdę przez całe zajęcia nie mogłam skupić się na niczym innym, niż na sytuacji mającej miejsce w rogu korytarza. Nie wiedziałam po co chłopak tak po prostu nam przerwał. Przecież prędzej czy później i tak byśmy przestali, a jeszcze nikt do tej pory nie skarżył się na jakiekolwiek, niestosowne zachowanie z naszej strony.
Uratował mnie dzwonek, a ja czym prędzej wstałam z swojego miejsca i wybiegłam z klasy. Nie interesowało mnie ciekawskie spojrzenie pozostałych, chciałam jak najszybciej znaleźć się obok Justin'a, mając na to tylko 15 minut i nie byłam pewna czy idąc na pewno zdążę na czas. 
Przechodząc przez parking pełen zapełniony różnymi pojazdami, poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. 
Widząc kto, natychmiastowo nią szarpnęłam.
-Czy Ty się w końcu odwalisz?-zapytałam zdenerwowana prawie, że biegnąc w wyznaczonym przeze mnie kierunku.
-Idę do domu, nie wiem o co Ci chodzi.-mrugnął, a ja w duchu udałam odruch wymiotny. Jeżeli myślał, że właśnie to kręciło dziewczyny, to cóż.
Był w błędzie.
-Równie dobrze możesz iść kilkanaście dobrych metrów przede mną.
-Aż tak bardzo Ci przeszkadzam?-spytał głupio. 
-Tak.
Westchnął głośno, posyłając mi zrezygnowane spojrzenie, ale zbytnio się tym nie przejęłam.
-Mogę chociaż wiedzieć, gdzie się tak śpieszysz?
-Chłopak czeka.-uśmiechnęłam się sztucznie, odwracając się do tyłu i orientując, że Eddie stoi w miejscu.
-Oh, w takim razie idź.-wyciągnął rękę do przodu. Zaczął dziwnie się zachowywać, ale akurat ja, nie mam ochoty na jego gierki. Wzruszyłam ramionami, z ulgą kontynuując swoją drogę w wyczekiwanej samotności.

~*~
Weszłam do przytulnego mieszkania, od razu ruszając w stronę kanapy, na której leżał rozwalony Ryan. Zrzuciłam jego nogi, zajmując połowę siedzenia, dla siebie.
-Witam księżniczkę.-odparł wesoło.
-Przestań.-rzuciłam, opierając głowę o zagłówek. Byłam nieprawdopodobnie wykończona dzisiejszym dniem i przypuszczałam, że zaraz mogłabym od tak, zasnąć.
-Wszystko w porządku?-siadł prosto, uważnie mi się przyglądając. Również zmieniłam swoją pozycję, mając doskonały widok na chłopaka.
-Jest świetnie, cudownie wręcz. Aż płaczę ze szczęścia, nie widzisz?-odpowiedziałam z dużą nutką sarkazmu. On tylko zaśmiał się cicho, wstając i udając się do swojego pokoju. Zamknęłam oczy, ciesząc się chwilową ciszą, po czym poczułam na swoich ramionach ręce, delikatnie masujące tamto miejsce. Mruknęłam zadowolona, odchylając głowę do tyłu. 
-Rozluźnij się.-szatyn musnął mój kark, swoimi ustami, wprawiając moje ciało w atak przyjemnych dreszczy. Zadowolona, przeciągnęłam się łapiąc dłońmi jego twarz.
-Kocham Cię.-mruknęłam w jego usta, zaraz opadając na nie, swoimi. 

Teraz już nikt, nie mógł nam przerwać.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
 ---
Na wstępie chciałabym przeprosić za długą nieobecność. 
Z niewiadomych dla mnie przyczyn, jakoś nie mogłam się zabrać za pisanie.
Przychodzę dzisiaj do Was z takim rozdziałem i w sumie nie wiem czy jest dobry.
Nie mi to oceniać ;)
Zostawiam dla Was linki:
mój ask -klik
tt-HoranShesMine
Czekam na Wasze opinie, tu na dole. 
Pozdrawiam!
ps.jeśli zmieniliście nazwe na tt, proszę powiadomcie mnie o tym, bo potem nie mam jak Was poinformować.

niedziela, 19 października 2014

Eighteen

Audrey's POV

Zdenerwowana wyszłam z sali, w której otrzymaliśmy plan zajęć na najbliższe pół roku. Pojawiło się wiele nowych twarzy i jedna aż za bardzo znajoma.
Na końcu klasy rozsiadł się Eddie.
W pierwszej chwili, kiedy mój wzrok spoczął właśnie na nim, uparcie próbowałam wmówić sobie, że świruję i wcale go tam nie ma lecz, gdy jego twarz przyozdobił cwany uśmiech, byłam pewna wszystkiego.
Wzięłam głęboki oddech, zastanawiając się jak powiem o tym szatynowi. Jasne, że nie chciałam tego robić, ale nie chciałam także brnąć w niepotrzebne kłamstwo, bo na pewno od razu by się o tym dowiedział.
A wtedy nie było by miło.
-Słyszałyście, że Bieber znalazł sobie laskę?-wyrwało mnie z zamyśleń. Odruchowo spojrzałam w bok, przyglądając się moim dwóm dobrym, koleżankom.
Meghan i Tessa najwidoczniej oczekiwały mojej odpowiedzi, kiedy po raz kolejny nie odpowiedziałam im na zadane pytanie.
-Mhm.-mruknęłam cicho, mając ochotę powiedzieć im, że to ja nią jestem i krzyknąć by przestały obstawiać ile razem wytrzymamy.
W momencie, gdy nasze ciała owiał przyjemny letni wiatr, utkwiłam wzrok w chłopaku, który swobodnie opierał się o maskę swojego samochodu, po czym zauważając mnie, puścił oczko. 
-Będziemy tamtędy przechodzić, więc błagam, odpuść nam słuchanie tego jak wielkim dupkiem, jest.-odparła Meg, praktycznie składając ręce. Przyrzekam, że miałam ochotę wybuchnąć śmiechem z nieświadomych niczego, dziewczyn. Chciałam także zawołać by ktoś obecny tu, mógł nagrać ich bezcenne miny, kiedy podejdziemy bliżej Justin'a, a ja należycie się z nim przywitam.
-Spokojnie.
Posłałam w ich stronę szeroki uśmiech, zauważając jak mój "wróg" odpycha się od maski, podchodząc bliżej nas.
-Cześć, skarbie.-mruknął, zaraz opadając na moje wargi. Uśmiech na mojej twarzy, poszerzył się jeszcze bardziej kiedy poczułam błogie uczucie, wypełniające mnie całą. Zakończyłam pocałunek jako pierwsza, potem spoglądając w jego roześmiane oczy, przygryzając dolną wargę. Odwróciłam głowę w bok, dzięki czemu głośny śmiech, wydobył się z moich ust.
-Czy tu jest jakaś ukryta kamera?-spytała Tess, patrząc raz na mnie, raz na na chłopaka. On tylko złapał moją dłoń, mocno ją ściskając, po czym splatając swoje palce z moimi, uniósł je do góry.
-Nie.-zaśmiał się.
-Czemu nam nie powiedziałaś? Boże, wyszłyśmy na idiotki, mówiąc te wszystkie różne rzeczy.-jęknęła, od razu nabierając rumieńców.
-Wytłumaczę Wam to później.-rzuciłam w ich stronę, czując jak szatyn ciągnie mnie w stronę auta. Dziewczyny przytaknęły, popychając mnie bardziej w jego stronę, co sprawiło, że jego ramiona, silnie owinęły się w okół mojej talii.
-Od zawsze wiedziałem, że na mnie lecisz.

~*~

Oparłam głowę o zagłówek wygodnego siedzenia, obserwując życie toczące się po za szybą. Nerwowo bawiłam się palcami, starając się, zacząć rozmowę na temat Eddie'go. 
-O której jutro zaczynasz?-doszedł do mnie drugi głos.
-Jakoś po 10. Sprawy organizacyjne i te sprawy.-odparłam cicho.
-To dobrze, nie będziemy musieli się szybko zbierać.
-Gdzie tak właściwie jedziemy?-spytałam, zdając sobie sprawę z tego, że tak naprawdę nic mi nie powiedział. Widziałam jak kąciki jego ust, podnoszą się do góry i poczułam dziwne uczucie, w okolicach brzucha.
Nie chciałam psuć mu humoru.
-Nad jezioro.-odpowiedział krótko. Przytaknęłam, po czym znów spuściłam wzrok na swoje dłonie.-Coś się stało?
Świetnie.
-Bo...-zaczęłam.-Już nie ważne.-skończyłam szybko, nie chcąc go denerwować, zwłaszcza teraz, kiedy całą swoją uwagę powinien poświęcać drodze. Miałam świadomość tego, że gdybym powiedziała mu to teraz, mocno wytrąciłabym go z równowagi.
-Mów.-uparcie drążył dalej, posyłając mi zachęcające spojrzenie.
-Jedziesz samochodem, staniemy to Ci powiem.
-W takim razie mogę stanąć na jakimś uboczu.
Westchnęłam ciężko, przeklinając cicho pod nosem. Rozplątałam swoje palce, przejeżdżając dłonią po rozpuszczonych, włosach.
-Będę chodziła na zajęcia z Eddie'm.-pospiesznie, wyjąkałam.
Momentalnie poczułam jak szarpnęło samochodem, dzięki czemu zacisnęłam ręce na skrawkach mojej bluzki.


Justin's POV

Poczułem jak moim ciałem wstrząsa niewyjaśnione dla mnie, uczucie. 
Już prawie zapomniałem o tym pieprzonym palancie, który był blisko zniszczenia wszystkiego, co łączy mnie z Audrey.
Jakim prawem w ogóle znalazł się w Stanford?
Na myśl o tym, że będzie spędzał z moją dziewczyną kilkanaście godzin dziennie...
Cholera!
Dlaczego nie mogłem urodzić się rok później?
Mocniej zacisnąłem ręce na trzymanej przeze mnie, kierownicy. Ten parszywy gnojek nie jest tu mile widziany, a ja naprawdę nie chcę oglądać jego fałszywej mordki, szczerzącej zęby za każdym razem jak zobaczy brunetkę.
Wypłakała przez niego wystarczająco dużo łez i przyrzekam, jeśli jeszcze jedna zalśni na jej twarzy, nie będę ręczył za siebie.
Na chwilę odwróciłem wzrok od jezdni, spoglądając na załamaną dziewczynę, siedzącą obok. Nagle poczułem jak kłuje mnie serce, wiedząc, że to ja naciskałem na to by mi powiedziała. 
-Właśnie dlatego nie chciałam Ci mówić.-odezwała się po krótkiej ciszy. Ująłem jej dłoń, po czym przyłożyłem do swoich ust.
-Będzie dobrze.-szepnąłem.

~*~

Leżałem na kocu, głową opartą o kolana mojej towarzyszki i wpatrywałem się w coraz ciemniejsze, niebo. Starałem się być romantycznym, chociaż w najmniejszym stopniu, dlatego zabrałem ją nad jezioro, by spędzić mile wieczór.
W jednej chwili wpadłem na genialny pomysł, przynajmniej ja miałem nadzieję, że taki właśnie będzie. Natychmiastowo się podniosłem, ściągając koszulkę oraz  spodnie i rzuciłem  je w zimny piach. Czułem na sobie palący wzrok Aud, dlatego też uśmiechnąłem się i pobiegłem w stronę wody.
Byliśmy sami, było ciemno, więc nikt nie mógł mi tego zabronić.
Poczułem na sobie lodowate kropelki, zaraz zanurzając się i sprawiając, że było mi o wiele cieplej niż przed sekundą. Potrząsnąłem głową, patrząc na rozbawioną dziewczynę, nadal siedzącą w tym samym miejscu.
-Chodź do mnie!-krzyknąłem.
-Chyba zwariowałeś!-wrzasnęła, śmiejąc się. Wzruszyłem lekko ramionami, wychodząc i idąc w jej stronę. Ta domyślając się zapewne co mam zamiar zrobić, szybko wstała wyciągając swoje ręce do przodu.
-Justin, nie.-powiedziała twardo. Zaśmiałem się tylko, po czym stawiając jeden krok, miałem ją już na wyciągnięcie ręki. Pokręciła przecząco głową, a ja wykorzystując jej chwilową nieuwagę, ściągnąłem z niej, górną część ubrania. Poruszyłem brwiami, patrząc jak po ściągnięciu spodni, zrezygnowana zostaje w samej bieliźnie. Jedną ręką złapałem ją w pasie, drugą układając pod jej kolanami
Nie czekając już na nic, ponownie ruszyłem w przeciwną stronę, wbiegając wprost do wody. Brunetka zapiszczała, po chwili wybuchając wesołym śmiechem. Moje usta same uformowały uśmiech, czując jak mocniej oplata mnie nogami w okół talii.
-Jesteś taki głupi.-zachichotała słodko, uważnie lustrując moją twarz. 
-Głupi i zakochany.-cmoknąłem jej wargi, po czym bez wahania, zanurzyłem nasze ciała.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj:)*
---
Hej wszystkim!
Postanowiłam umilić Wam jeszcze bardziej ten niedzielny wieczór, takim rozdziałem.
Macie już wprowadzenie do tego, co może zdarzyć się w najbliższym czasie.
Eddie wrócił, a z nim...
Na to musicie jeszcze poczekać.

Pod poprzednim było 20 komentarzy.
Może teraz będzie więcej?

Pozdrawiam!:)

   

niedziela, 12 października 2014

Seventeen

Zarzuciłam ręką na drugą połowę łóżka, obejmując tylko pustą przestrzeń. Mruknęłam pod nosem kilka niezrozumiałych słów, za chwilę opadając głową w poduszkę.
Miałam nadzieje, że budząc się obejmę jego ciało, zasypiając jeszcze na kilka minut, ale niestety. Prawdopodobnie komuś już znudziło się leżenie w łóżku.
Niechętnie wstałam z bardzo wygodnego materacu, bo mimo tych wszystkich sił ciągnących mnie do niego ponownie, chęć zobaczenia szatyna była silniejsza.
Zaśmiałam się cicho, nagle zdając sobie sprawę jak mocne były moje uczucia.
Weszłam do kuchni i tak jak się spodziewałam, zastałam go stojącego przy blacie, oczywiście z telefonem w ręce.
Był cały mój, w dodatku bez koszulki.
Odkaszlnęłam, sprawiając, że rozświetlił swoją twarz, jednym z tych łobuzerskich uśmiechów.
-Cześć księżniczko.
Jasna cholera.
On zdecydowanie uwielbiał doprowadzać mnie do szału.
-Księciu.-wybuchnęłam śmiechem podczas, gdy on złapał mnie w biodrach, szybko przyciągając do siebie.
Objęłam ręką jego kark, bawiąc się cienkim złotym łańcuszkiem, który praktycznie nie opuszczał swojego miejsca.-Pocałuj mnie.
-Czemu Ty tego nie zrobisz?-droczył się.
-Justin, no.-jęknęłam, na co chłopak zachichotał, zaraz wpijając się w moje wargi, odnawiając przyjemne dreszcze, rozchodzące się po moim całym ciele.
-Mm, jestem trochę głodny.-powiedział, od razu po oderwaniu swoich ust.-Na co masz ochotę?
Oh, proszę Cię.
Doskonale wiesz, że na Ciebie.
-Naleśniki.-odpowiedziałam, posyłając mu słodki uśmiech. Szatyn pokiwał twierdząco głową, a ja po cmoknięciu jego policzka, udałam się do łazienki. 

~*~
-Witam moich ulubionych zakochanych!- do salonu wpadł zbyt wesoły Ryan, przerywając tym samym naszą ciszę, kiedy skupieni byliśmy na konsumowaniu naszego słodkiego śniadania. Wyciągnął rękę sięgając po moją porcję, a ja natychmiastowo w nią uderzyłam.
-Spadaj.
-Jak zwykle miła, Gomez.-westchnął, mrugając do mnie, na co wystawiłam w jego stronę język. Zaśmiał się podchodząc do Justin'a, po czym zabrał mu talerz. Uśmiechnięty spojrzał na nas, unosząc jedną brew ku górze.-Jakie plany na dzisiaj?
-Cóż, ja muszę iść do siebie.-odparłam, wstając z kanapy.
-Bieber, twoja panienka najwidoczniej ma Cię dość.- mój chłopak podnosząc się, trzepnął ręką tył jego głowy.
-Za to wszystko, możesz posprzątać.
-No weźcie.-przeciągnął, podchodząc bliżej z nieokreślonym mi, wyrazem twarzy.
-Narka, Butler! -krzyknęliśmy równocześnie, po czym szybko wbiegliśmy do pokoju. Roześmiałam się głośno, wiedząc, że to była nasza pierwsza "rozmowa", podczas której ani ja, ani Justin nie rzuciliśmy kilku niepotrzebnych słów.
Z głośnym westchnięciem opadłam na miękką pościel, przyglądając się szatynowi, który stanął przed lustrem wiszącym na drzwiach od jego szafy i poprawiał swoją zmierzwioną fryzurę. Jego ręka starannie przebiegała między  włosami, a ja w tamtej chwili chciałam po prostu wstać, zabrać ją i zrobić to zamiast niego. Kochałam mierzwić je przy każdej możliwej okazji i sama dziwiłam się, że jeszcze mnie za to nie skarcił.
-Dobra przystojniaczku, nie podwyższaj sobie już tej samooceny.-prychnęłam, patrząc jak zdezorientowany obraca się w moją stronę.
-Wcale jej nie podwyższam, nie muszę.-oburzył się.
-Przecież wiem, że w myślach tylko powtarzasz "Oh, jestem taki seksowny"
-Chyba na odwrót, kochanie.-uśmiechnął się chytrze.-To ty tak myślisz.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć już siedział między moimi nogami, pochylając się do przodu. Nie mogłam zrobić nic innego, niż złapanie jego karku, dzięki czemu jego twarz była znacznie bliżej mojej.
-Chyba śnisz.-mruknęłam wprost w te słodkie usta, zaraz na nie opadając. Chłopak wyciągnął ręce do przodu, podpierając je po bokach mojej głowy. Przygryzł delikatnie moją dolną wargę, a ja pod jego wpływem, lekko uchyliłam usta.
Nasze języki idealnie wirowały w swoim własnym świecie. Ręką zahaczyłam o jego głowę i nie mogąc się powstrzymać, zatopiłam ją w miękkich włosach, ciągnąc raz po raz.
-Audrey nie miała iść do domu?-rozbawiony głos naszego przyjaciela, kazał nam zaprzestać przyjemności. Jęknęłam głośno, posyłając w jego stronę mordercze spojrzenie.
-Kiedyś Cię zabiję.-syknął Justin, rzucając w niego pierwszą lepszą poduszką, leżącą obok.

~*~
-Jesteś pewna, że mogę tam wejść?-spytał.
Właśnie staliśmy pod drzwiami mojego pokoju i kompletnie nie zrozumiałam jego dziwnego pytania. Na szczęście w mieszkaniu nie zastałam Caitlin, z czego jestem zadowolona, przynajmniej na chwilę. Nie chcę widzieć tej dziewczyny ani teraz, ani w najbliższej przyszłości lecz niestety.
Wciąż mieszkamy razem.
-Niby dlaczego nie?
-No wiesz, jeszcze nigdy w nim nie byłem, a nie chciałbym zobaczyć mojej twarzy na zdjęciu, w które powbijane jest tysiące igieł.
Z moich ust, wydobył się głośny śmiech, kiedy dotarło do mnie, że nawiązuje do naszej wcześniejszej nienawiści.
-Czy naprawdę myślisz, że w tamtym okresie czasu, chciałam mieć twoją twarz w pokoju, nawet jeśli byłaby w takim stanie?
-To może na około będą wymalowane serduszka?
Pokręciłam w dezaprobacie głową, otwierając drewniane drzwi. Pokój jak pokój. Łóżko, okna, szafa i kilka innych standardowych rzeczy. Na jednej ze ścian, rzeczywiście miałam poprzyklejane zdjęcia, jednak Justin'a na nich nie było.
-Czegoś mi tu brakuje.-usłyszałam kiedy dokładnie przyglądał się fotografiom.
-Już chyba nawet wiem czego.-zachichotałam w odpowiedzi, zaraz wyjmując telefon z kieszeni spodenek. Ustawiłam się tuż przy jego boku, a on szczelnie mnie objął, cmokając mój policzek, w momencie kiedy nacisnęłam przycisk uwieczniający tą chwile.
-Mam nadzieję, że będzie miało swoje honorowe miejsce.-odparł, cały czas spoglądając na ekran. Uśmiechnęłam się pod nosem, wiedząc, że pewnie tak będzie.
-Oczywiście.

Justin's POV

Zmęczony przekroczyłem próg mojego mieszkania, od razu atakując kuchnię w celu napicia się zimnej wody.
-Jesteś jak taki zakochany szczeniak.-mój przyjaciel zawitał w progu, obdarzając mnie pełnym zdziwienia, spojrzeniem.
-I całkiem dobrze się z tym czuje.-powiedziałem, wzruszając ramionami. 
Może i tak się zachowywałem, ale w końcu przy tej dziewczynie, nie mogłem inaczej.
Była idealna.
-Fajnie widzieć Cię takiego szczęśliwego i mieć świadomość, że wpadłeś po uszy, stary. W końcu mam na Ciebie jakiegoś porządnego haka.-trącił mnie ramieniem, kiedy przechodziłem obok, by po chwili wygodnie rozsiąść się na kanapie.
-Naprawdę śmieszne.-mruknąłem sarkastycznie.-Możemy pogadać o czymś innym? Może o twoich sprawach miłosnych, co?-uniosłem brew ku górze.
Chłopak westchnął siadając obok i kładąc głowę na zagłówku.
-Jest ciężko.
-Która znów dała Ci kosza?- zaśmiałem się.
-Hannah.-spojrzał na mnie spod ukosa, zdając sobie sprawę z tego, że zaraz go wyśmieję. Parsknąłem tylko pod nosem, wstając i klepiąc jego ramię.
-Stać Cię na lepszą, Ryan.-rzuciłem, oddalając się w kierunku pokoju. 
-Dobranoc szczeniaczku!-krzyknął za mną, na co wybuchnąłem śmiechem.
-Spieprzaj.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj:)*
---
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was tym rozdziałem.
Wiem, że jeszcze nie za długo się dzieje, ale mogę Wam obiecać, że to tylko kwestia czasu.
Dziękuję za każde miłe słowo i naprawdę chciałabym, żeby każdy kto przeczytał - skomentował. Nawet jednym słowem, czy czymś. 

15 komentarzy? :)
 (więcej też może być, nie obrażę się)

Pozdrawiam!:)
 



niedziela, 5 października 2014

Sixteen

Pozmieniało się?
Tak, myślę, że tak.
Powoli pozbierałam się po upadku psychicznym, a mój chłopak, swoją opieką pomógł mi w tym jeszcze bardziej.
Żałuję?
Jednego.
Zaufałam niewłaściwej osobie.
Czy jestem gotowa wrócić do rzeczywistości?
Zdecydowanie nie.

Kiedy Justin wkładał ostatnią koszulkę do swojej czarnej walizki, cicho oparłam się o próg drzwi pokoju. Przyglądałam się jego precyzyjnym ruchom, potem patrząc w wszystkie możliwe kąty, których przez długi czas, mogłam już nie zobaczyć.
Cóż, niestety musimy zakończyć radosną sielankę i od nowa zacząć żyć codziennością. Za tydzień rozpoczyna się kolejny rok nauki, a ja zaczynam swoje pierwsze lata studiów dziennikarskich. Szatyn po prostu wraca na stare "śmieci" gdzie znów będzie kontynuował wychowanie fizyczne.
Nagle jego wzrok spoczął na mojej osobie, a czas stanął w miejscu.
Piękno jest wszystkim, czym jest on.
I będę odważna, bo nie pozwolę odebrać go nikomu i niczemu.
Każdy oddech i każda godzina prowadziła do tego, że byłam jeden krok bliżej niego.
-Chcę tu zostać.-szepnęłam cicho, kiedy się zbliżył. Uniosłam swoją rękę, zataczając kciukiem małe kółeczka na jego brodzie.
-Ja też, Aud.
-Co jeśli wszystko diametralnie się zmieni?
-Nie rozumiem.-odparł.
-Co jeśli oddalimy się od siebie?
-Hej, kochanie.-uniósł palcem, mój podbródek.-To, że nie będziemy ze sobą 24 godziny na dobę, nie znaczy od razu o zmianie naszych uczuć. Nie możesz tak myśleć, nie rób tego.-dłonią pogłaskał mój policzek, a ja pod wpływem przyjemnego uczucia, przymknęłam lekko oczy.-Wiesz za czym będę najbardziej tęsknić?-skinęłam głową, chcąc by kontynuował.-Za tym łóżkiem.
Parsknęłam śmiechem, spoglądając w stronę materacu.
Nie zaprzeczę, że mebel również jest częścią, której będzie mi brakować.

Chłopak uniósł moją nogę do góry, po chwili przekładając sobie przez ciało. Nachylił się nade mną bardziej, dzięki czemu mocniej naparł na moje usta. Wsunęłam jedną rękę pod jego koszulkę, przejeżdżając palcami po mięśniach wyrzeźbionego brzucha.
Złapałam za krawędź materiału, ciągnąc do góry i pozbywając szatyna całkowicie górnej części ubrania. Chwilę potem przeniósł swoje usta na moją szyję, kręcąc kciukiem w okolicy mojego pępka. 
-Justin.-jęknęłam , gdy poczułam jak mocniej zasysa moją skórę.
-W porządku?-zapytał odrywając się i poprawiając swoją chyba niewygodną jak dla niego, pozycje.
-Nie przestawaj.
Jego perfekcyjną twarz rozświetlił łobuzerski uśmiech, po czym pochylił się, ponownie napadając na moje wargi. 

~*~

Poczułam lekkie wstrząśnięcie i dopiero, gdy przetarłam swoje zmęczone oczy, zauważyłam, że dotarliśmy już pod kamienicę, w której mieści się skromne mieszkanko chłopców.
-Skoro Ryan wróci od rodziców dopiero jutro, pomyślałem, że może chciałabyś spędzić ze mną jeszcze kilka dodatkowych godzin.- usłyszałam.
Przekręciłam głowę tak, że teraz już swobodnie mogłam obserwować jego powiększający się uśmiech. Zachichotałam cicho, po czym czule cmokając jego policzek, opuściłam samochód. Chwilę potem razem wchodziliśmy do przytulnego pomieszczenia i naprawdę zdziwiłam się jego wyglądem, bo muszę przyznać, że nie byłam tu częstym gościem.
-Kocham Cię.-szepnął zalotnie puszczając mi oczko, zaraz znikając z telefonem przy uchu. Westchnęłam zadowolona, uświadamiając sobie, że ta dwa proste słowa od niego, dają ukojenia wszystkim zadanym nam ranom.
Zawsze chciałam tego, czego praktycznie pragnie każdy.
Chciałam być kochaną i kiedy to się stało, sama już nie wiem czego chcę.
Chcę być szczęśliwa.
Zawsze szczęśliwa, ale chyba każdy z nas wie, że to niemożliwe.
Ciągle mnie denerwował, ale możliwe, że to było jedną z objawów miłości. Przynajmniej chciałabym, żeby tak było.

~*~
-Mam ochotę na pizze.-Bieber wszedł do kuchni, marudząc o jednym i tym samym przez okrągłe pół godziny.
-To ją zamów.-wyjęłam kubek z górnej szafki, kładąc go na pustym blacie i zalewając dopiero co zagotowaną wodą.
-Czemu ja?-przeciągnął literki, opierając głowę na moim ramieniu.
-Matko, Justin!-mój ton głosu znacznie się podniósł, bo szatyn w tym momencie, irytował mnie do granic możliwości.
Chwyciłam za gorące naczynie, zdenerwowana wychodząc z pomieszczenia, przy tym skutecznie ignorując jego przekleństwa wypowiadane pod nosem.
Zrozumiem wszystko, ale czy naprawdę tak ciężko jest wykręcić numer i zamówić jedzenie?
-Czemu od razu się tak denerwujesz?
-Od razu? Człowieku gadasz o tym już od kilkunastu dobrych minut i jeszcze pytasz mnie czemu się tak denerwuje? Weź ten telefon i po prostu zadzwoń!-wykrzyczałam w jego stronę, patrząc jak powoli spuszcza głowę. Jednak po chwili przebiegł palcami po swoich włosach i ze skruchą na twarzy, podszedł bliżej.
-Przepraszam. Jestem zmęczony i nie wiem co ze sobą zrobić.
Głęboko wciągnęłam powietrze, uważnie przyglądając się jego zapatrzonym we mnie, oczom. 
-Okej, ale błagam, nie marudź już więcej.
Zaśmiał się cicho, obejmując swoimi słodkimi wargami, moje. Bez pozwolenia wsunął swój język, dotykając mojego, dzięki czemu złączyły się, zaraz rozplątując.
Miałam zamiar postawić przeszkadzający Nam kubek na stojący obok stolik, ale niestety oddając się przyjemności przesunęliśmy się w tył i szkło upadło z głośnym hukiem na podłogę.
-Ups?-spojrzałam na jego zdezorientowaną minę.
-Popsułaś taką romantyczną chwilę.-wydął dolną wargę, zakładając ręce na piersi. Zachichotałam tylko i klęknęłam, by posprzątać bałagan, który utworzyłam.
-Masz rację.-powiedział po chwili ciszy. Posłałam mu pytające spojrzenie, zupełnie nie domyślając się o co chodzi.-Te zmiany, też się ich boje.
-Przecież sam mówiłeś, że...
-Że wszystko będzie dobrze, tak wiem. Ale jeżeli będziesz miała dość mojego szczeniackiego zachowania i odejdziesz? Przecież przed chwilą zdenerwowałem Cię, tylko dlatego, że nie wiedziałem co robić.
-Justin.-westchnęłam.-Kocham twój charakter mimo wszystko.
-I wciąż ze mną będziesz?
-Oczywiście, że tak.

Bo wszystko czego potrzebuję, to jedna miłość.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
 ---
Witam wszystkich ponownie z nowym rozdziałem!
Obiecałam, że będzie w ten weekend i mimo, że jest późno, dotrzymałam słowa. 
Zdaję sobie sprawę, że praktycznie nic się w nim nie dzieje, ale nie chciałam mieszać od razu po powrocie, więc niebawem możecie się czegoś spodziewać.
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, które przeczytałam pod ostatnią notką!
Kocham  mocno!
Pozdrawiam :)

 

niedziela, 28 września 2014

Kontynuacja bloga

Hej wszystkim!
Trochę głupio pisać mi taką notkę, po tak długim okresie czasu, w którym nie pojawił się żaden nowy rozdział. Nie mam zamiaru tłumaczyć się z wszystkich powodów dlaczego tak się stało, ale jednym z nich na pewno było brak pomysłu na dalszą część. Może wiecie, że od dłuższego już czasu planowałam zakończenie tego bloga, ze względu na to, że cała historia miała opierać się na tygodniu. Jednak niedawno stwierdziłam, że skoro pisanie jest tym co sprawia mi przyjemność, to chyba bezsensu jest kończenie tego, co sama stworzyłam.
I właśnie tutaj wszystko zależy tylko od Was.
Jeżeli chcecie bym kontynuowała "Week To Love" - napiszcie w komentarzu!
Jeżeli nie - no cóż, trudno w takim razie.
Gdyby jednak więcej osób nadal chciało czytać o Audrey i Justin'ie, postaram się na weekend dodać rozdział 16, lub może nawet udałoby mi się w tygodniu, ale tego nie jestem pewna w 100 %.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania na ten temat, możecie pytać na dole lub na moim ask'u ---> KILKNIJ TUTAJ
Dostępna jestem również na tt ---> @HoranShesMine
Czekam na Wasze opinie!
Pozdrawiam :)


wtorek, 29 lipca 2014

Fifteen

Justin's POV

Kiedyś w życiu nastaje ten moment, kiedy po prostu wiesz, że jesteś szczęśliwy za pomocą zwykłego powodu.
Właśnie teraz patrząc na śpiącą dziewczynę, która leży tuż obok mnie, odczuwam narastające uczucie sprawiające, że mam ochotę skakać.
To jest właśnie to czego chciałem, prawda?
Zwykłej dziewczyny, która jednym spojrzeniem, da mi do zrozumienia, że jest tu dla mnie.
A ja jestem dla niej.
Wtedy naprawdę chciałem opuścić to miejsce.
Perspektywa bycia bez Audrey, kolejne kilkanaście godzin w moim życiu, wydawała się koszmarem, w którym zdecydowanie nie chciałem uczestniczyć.
I wtedy pojawiła się.
Ciemne włosy rozwiane na wietrze, łzy płynące po nieskazitelnej twarzy, a ja nie mogąc zrobić nic innego, rozłożyłem swoje ramiona, chwilę potem trzymając w nich swoją księżniczkę.
To uczucie, nie może równać się z niczym innym.
Czułem, że jest wszystkim czego pragnę.
Uśmiechnąłem się lekko, widząc jak z małym grymasem na twarzy, przekręca się na drugi bok lecz po chwili ciszę w domku, przerwało głośne pukanie do drzwi.
Zrezygnowany osunąłem z siebie kołdrę, po czym zakładając na siebie jakąś koszulkę, ruszyłem w kierunku drażniącego odgłosu.
Uchyliłem ciężkie drewno i od razu po zobaczeniu przybysza, chciałem trzasnąć nimi najgłośniej jak się tylko dało, ale mój wewnętrzny aniołek, nie pozwolił na to.
-Co Ty tutaj robisz?-syknąłem, praktycznie mordując ją wzrokiem.
To co zrobiła, w żadnym stopniu, nie przyczyniło się do szczęścia mojej dziewczyny.
Cholera, ona przez nią płakała.
Mój mały skarb, został skrzywdzony przez jedną z ważniejszych dla niej osób.
-Chcę porozmawiać z Audrey.
-Caitlin, nie wydaje mi się, żeby było to konieczne.
-Chcę jej to wyjaśnić.-odparła, wyraźnie zirytowana moim zachowaniem.
-Z tego co wiem, to już wszystko doskonale wyjaśniłaś. Chyba, że masz w zanadrzu jakieś pikantne szczegóły, co?-posłałem jej chamski uśmiech, oczekując, że w jednej chwili zrobi się cała czerwona.
Sukces.
-Zamknij się.
-Justin?-usłyszałem głos, dochodzący z niedaleka.
Tylko nie to.
-Justin, co ona tu robi?!-krzyknęła Aud, patrząc to na mnie, to na swoją „przyjaciółkę”.
-Kochanie spokojnie.-próbowałem załagodzić sytuację, używając czułego słówka, które ona tak uwielbia.
I które było przeznaczone tylko dla niej.
-O proszę panienka raczyła się pojawić.-Bloom zaśmiała się, posyłając dziewczynie rozbawione spojrzenie.
-Miałaś z nią porozmawiać, a nie obrażać!-wrzasnąłem, potem obserwując jak brunetka ze łzami w oczach, biegnie w kierunku sypialni.
Przeczesałem ręką włosy, wzdychając głośno.
Dlaczego nie możemy mieć chwili spokoju?
-Cait, wydaje mi się, że powinnaś już iść.
-Do zobaczenia, Bieber.-rzuciła na odchodne, a ja zamykając za nią drzwi, stanąłem pośrodku patrząc tępo przed siebie.
Chwilę potem ocknąłem się, słysząc cichy szloch, którego za cholerę tak bardzo nienawidziłem. Wtargnąłem do pokoju, widząc jak siedzi na łóżku, dławiąc się słonymi łzami i przysięgam, że w życiu nie czułem czegoś takiego w środku.
Jakby ktoś dosłownie wyrywał mi serce, ale nic nie mogę na to poradzić.
Cóż, zakochałem się.
Uklęknąłem przed nią, zabierając ręce z jej twarzy, czego od razu pożałowałem, zauważając opuchnięte od płaczu, policzki.
-Przestań, proszę.
-Po co? I tak wszystko się wali.-zaszlochała.-Boję się, że mogę stracić ciebie, tak samo jak straciłam ją.
-Nie stracisz.
-Czemu tak po prostu nie mogę być szczęśliwa?
-Audrey, skarbie.-zacząłem, używając kolejnego zdrobnienia i naprawdę uwielbiałem to robić.-Powiedz co mogę zrobić byś teraz się uśmiechnęła, a stanie się to tu i teraz.-w tej chwili zabrzmiałem jak jakiś tandetny czarodziej, ale miałem to gdzieś.
-Przytul.-wyciągnęła ręce przed siebie, a ja natychmiastowo przyciągnąłem mocno jej ciało do swojego.
Dziewczyna silnie zacisnęła dłonie na mojej szyi, wtulając swoją głowę jeszcze bardziej w moją szyję i nie przeszkadzało mi to.
-Będziemy szczęśliwi.-szepnąłem.

Audrey's POV

Popadłam w histerię.
Zawsze wiedziałam, że po tych wszystkich latach spędzonych razem, nastąpi czas na łzy.
Ale nie sądziłam, że odejdzie i mimo wszystko trudno jest powiedzieć „żegnaj”.
To tak jakbym otworzyła drzwi do zupełnie innego świata, zatrzaskując je przed nią.
Zostawiła wszystko co przeżyłyśmy za sobą, idąc do przodu zupełnie inną ścieżką.
Bezsensowny plan, zaufanej przeze mnie osoby, w ułamku jednej sekundy sprawił, że mój świat runął, a ja razem z jego pozostałościami.
I nie chcę oglądać jej twarzy teraz, gdy Justin zdołał ujawnić mój uśmiech.
-Będziemy się lenić tak przez cały dzień?-głos chłopaka rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy spokojnie leżał z głową na moich kolanach.
Zachichotałam cicho, szybko cmokając jego usta.
Właśnie przez niego czuję się lepiej i z pewnością nie chcę tego tracić.
-Myślisz, że gdybyśmy nie zgodzili się na ich propozycje, bylibyśmy razem?-spytałam.
-Nie.
-Dlaczego?
Moja ciekawość rosła wraz z jego poważnym spojrzeniem i cichymi pomrukami, kiedy to przebiegałam palcami między tymi perfekcyjnymi włosami.
-Myślę, że w życiu nie zaprosiłbym Cię na randkę.-zaczął.-Cholera, ja nie zaprosiłbym Cię gdziekolwiek!
Mój wzrok był teraz pusty i smutny.
-Oh, kochanie.-natychmiastowo usiadł, przygarniając mnie na swoje kolana. Złapał moją dłoń, po czym muskając moją twarz swoimi palcami, kontynuował dalej.
-To nie dlatego, że mi się nie podobałaś. Nie ukrywajmy, wtedy i ja i ty, byliśmy strasznie upierdliwi i wkurzający. Nie mieliśmy nawet powodu naszych równie idiotycznych kłótni.
Pokręciłam z dezaprobatą głową, powoli wtapiając się w jego ciepłe ciało.
Uwielbiałam się przytulać i jeśli robiłam to z Justin'em, miałam wrażenie, że jestem co najmniej w niebie.
-Kocham Cię cholernie mocno, Justin.-szepnęłam.
Jest tym, który sprawia, że czuję się jak w filmie.
Jest tym, który jedyny kołysze moim światem.
Mogę spojrzeć w jego oczy, zanim wzejdzie słońce i poczuć jak jesteśmy zaplątani w miłości.
Nasze ciała stykające się ze sobą, biją jak jedno serce.
Biją tym samym rytmem.
Nasze życie, otoczone jest kłamstwami i ludźmi, którzy za dużo mówią, ale my jesteśmy prawdziwi.
Fałszywość wszystkich rzeczy znika, kiedy bierze oddech, zatrzymując wzrok na mojej osobie i przytykając usta do moich.
Inni znikają, kiedy jest ze mną.
Moje zmysły budzą się, kiedy tylko spojrzę na niego i zdam sobie sprawę, że jest perfekcyjny.
Perfekcyjny dla mnie.
Nie jestem samotna, kiedy jestem z nim.
Mogę powiedzieć, że jest w porządku, kiedy tylko usłyszę jego głos.
Nigdy nie będziemy tak młodzi jak jesteśmy teraz i nie wiem czy to przetrwa.
Ale wiem, że teraz należę do niego.
-Dopóki mnie kochasz, będę twoją platyną. Będę twoim srebrem. Będę twoim złotem.*


*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
*Justin Bieber-As Long As You Love Me
Dobra, teraz możecie mnie zwyzywać i mówić jak beznadziejne to jest.
Przysięgam, że postaram się wymyślić coś o wiele lepszego od tego.
Wszystko opierało się na tygodniu, więc teraz same moje pomysły dotyczą zakończenia, mimo, że tego nie chcę.
Dziękuję, za wszystko i przepraszam za tą niewielką przerwę lecz są wakacje i wiecie, że każdy potrzebuję odpocząć :)
Pozdrawiam!:)
+25 komentarzy. Dacie radę?