Justin's POV
Kiedyś w życiu nastaje ten moment, kiedy po prostu wiesz, że jesteś szczęśliwy za pomocą zwykłego powodu.
Właśnie teraz patrząc na śpiącą dziewczynę, która leży tuż obok mnie, odczuwam narastające uczucie sprawiające, że mam ochotę skakać.
To jest właśnie to czego chciałem, prawda?
Zwykłej dziewczyny, która jednym spojrzeniem, da mi do zrozumienia, że jest tu dla mnie.
A ja jestem dla niej.
Wtedy naprawdę chciałem opuścić to miejsce.
Perspektywa bycia bez Audrey, kolejne kilkanaście godzin w moim życiu, wydawała się koszmarem, w którym zdecydowanie nie chciałem uczestniczyć.
I wtedy pojawiła się.
Ciemne włosy rozwiane na wietrze, łzy płynące po nieskazitelnej twarzy, a ja nie mogąc zrobić nic innego, rozłożyłem swoje ramiona, chwilę potem trzymając w nich swoją księżniczkę.
To uczucie, nie może równać się z niczym innym.
Czułem, że jest wszystkim czego pragnę.
Uśmiechnąłem się lekko, widząc jak z małym grymasem na twarzy, przekręca się na drugi bok lecz po chwili ciszę w domku, przerwało głośne pukanie do drzwi.
Zrezygnowany osunąłem z siebie kołdrę, po czym zakładając na siebie jakąś koszulkę, ruszyłem w kierunku drażniącego odgłosu.
Uchyliłem ciężkie drewno i od razu po zobaczeniu przybysza, chciałem trzasnąć nimi najgłośniej jak się tylko dało, ale mój wewnętrzny aniołek, nie pozwolił na to.
-Co Ty tutaj robisz?-syknąłem, praktycznie mordując ją wzrokiem.
To co zrobiła, w żadnym stopniu, nie przyczyniło się do szczęścia mojej dziewczyny.
Cholera, ona przez nią płakała.
Mój mały skarb, został skrzywdzony przez jedną z ważniejszych dla niej osób.
-Chcę porozmawiać z Audrey.
-Caitlin, nie wydaje mi się, żeby było to konieczne.
-Chcę jej to wyjaśnić.-odparła, wyraźnie zirytowana moim zachowaniem.
-Z tego co wiem, to już wszystko doskonale wyjaśniłaś. Chyba, że masz w zanadrzu jakieś pikantne szczegóły, co?-posłałem jej chamski uśmiech, oczekując, że w jednej chwili zrobi się cała czerwona.
Sukces.
-Zamknij się.
-Justin?-usłyszałem głos, dochodzący z niedaleka.
Tylko nie to.
-Justin, co ona tu robi?!-krzyknęła Aud, patrząc to na mnie, to na swoją „przyjaciółkę”.
-Kochanie spokojnie.-próbowałem załagodzić sytuację, używając czułego słówka, które ona tak uwielbia.
I które było przeznaczone tylko dla niej.
-O proszę panienka raczyła się pojawić.-Bloom zaśmiała się, posyłając dziewczynie rozbawione spojrzenie.
-Miałaś z nią porozmawiać, a nie obrażać!-wrzasnąłem, potem obserwując jak brunetka ze łzami w oczach, biegnie w kierunku sypialni.
Przeczesałem ręką włosy, wzdychając głośno.
Dlaczego nie możemy mieć chwili spokoju?
-Cait, wydaje mi się, że powinnaś już iść.
-Do zobaczenia, Bieber.-rzuciła na odchodne, a ja zamykając za nią drzwi, stanąłem pośrodku patrząc tępo przed siebie.
Chwilę potem ocknąłem się, słysząc cichy szloch, którego za cholerę tak bardzo nienawidziłem. Wtargnąłem do pokoju, widząc jak siedzi na łóżku, dławiąc się słonymi łzami i przysięgam, że w życiu nie czułem czegoś takiego w środku.
Jakby ktoś dosłownie wyrywał mi serce, ale nic nie mogę na to poradzić.
Cóż, zakochałem się.
Uklęknąłem przed nią, zabierając ręce z jej twarzy, czego od razu pożałowałem, zauważając opuchnięte od płaczu, policzki.
-Przestań, proszę.
-Po co? I tak wszystko się wali.-zaszlochała.-Boję się, że mogę stracić ciebie, tak samo jak straciłam ją.
-Nie stracisz.
-Czemu tak po prostu nie mogę być szczęśliwa?
-Audrey, skarbie.-zacząłem, używając kolejnego zdrobnienia i naprawdę uwielbiałem to robić.-Powiedz co mogę zrobić byś teraz się uśmiechnęła, a stanie się to tu i teraz.-w tej chwili zabrzmiałem jak jakiś tandetny czarodziej, ale miałem to gdzieś.
-Przytul.-wyciągnęła ręce przed siebie, a ja natychmiastowo przyciągnąłem mocno jej ciało do swojego.
Dziewczyna silnie zacisnęła dłonie na mojej szyi, wtulając swoją głowę jeszcze bardziej w moją szyję i nie przeszkadzało mi to.
-Będziemy szczęśliwi.-szepnąłem.
Audrey's POV
Popadłam w histerię.
Zawsze wiedziałam, że po tych wszystkich latach spędzonych razem, nastąpi czas na łzy.
Ale nie sądziłam, że odejdzie i mimo wszystko trudno jest powiedzieć „żegnaj”.
To tak jakbym otworzyła drzwi do zupełnie innego świata, zatrzaskując je przed nią.
Zostawiła wszystko co przeżyłyśmy za sobą, idąc do przodu zupełnie inną ścieżką.
Bezsensowny plan, zaufanej przeze mnie osoby, w ułamku jednej sekundy sprawił, że mój świat runął, a ja razem z jego pozostałościami.
I nie chcę oglądać jej twarzy teraz, gdy Justin zdołał ujawnić mój uśmiech.
-Będziemy się lenić tak przez cały dzień?-głos chłopaka rozniósł się po pomieszczeniu, kiedy spokojnie leżał z głową na moich kolanach.
Zachichotałam cicho, szybko cmokając jego usta.
Właśnie przez niego czuję się lepiej i z pewnością nie chcę tego tracić.
-Myślisz, że gdybyśmy nie zgodzili się na ich propozycje, bylibyśmy razem?-spytałam.
-Nie.
-Dlaczego?
Moja ciekawość rosła wraz z jego poważnym spojrzeniem i cichymi pomrukami, kiedy to przebiegałam palcami między tymi perfekcyjnymi włosami.
-Myślę, że w życiu nie zaprosiłbym Cię na randkę.-zaczął.-Cholera, ja nie zaprosiłbym Cię gdziekolwiek!
Mój wzrok był teraz pusty i smutny.
-Oh, kochanie.-natychmiastowo usiadł, przygarniając mnie na swoje kolana. Złapał moją dłoń, po czym muskając moją twarz swoimi palcami, kontynuował dalej.
-To nie dlatego, że mi się nie podobałaś. Nie ukrywajmy, wtedy i ja i ty, byliśmy strasznie upierdliwi i wkurzający. Nie mieliśmy nawet powodu naszych równie idiotycznych kłótni.
Pokręciłam z dezaprobatą głową, powoli wtapiając się w jego ciepłe ciało.
Uwielbiałam się przytulać i jeśli robiłam to z Justin'em, miałam wrażenie, że jestem co najmniej w niebie.
-Kocham Cię cholernie mocno, Justin.-szepnęłam.
Jest tym, który sprawia, że czuję się jak w filmie.
Jest tym, który jedyny kołysze moim światem.
Mogę spojrzeć w jego oczy, zanim wzejdzie słońce i poczuć jak jesteśmy zaplątani w miłości.
Nasze ciała stykające się ze sobą, biją jak jedno serce.
Biją tym samym rytmem.
Nasze życie, otoczone jest kłamstwami i ludźmi, którzy za dużo mówią, ale my jesteśmy prawdziwi.
Fałszywość wszystkich rzeczy znika, kiedy bierze oddech, zatrzymując wzrok na mojej osobie i przytykając usta do moich.
Inni znikają, kiedy jest ze mną.
Moje zmysły budzą się, kiedy tylko spojrzę na niego i zdam sobie sprawę, że jest perfekcyjny.
Perfekcyjny dla mnie.
Nie jestem samotna, kiedy jestem z nim.
Mogę powiedzieć, że jest w porządku, kiedy tylko usłyszę jego głos.
Nigdy nie będziemy tak młodzi jak jesteśmy teraz i nie wiem czy to przetrwa.
Ale wiem, że teraz należę do niego.
-Dopóki mnie kochasz, będę twoją platyną. Będę twoim srebrem. Będę twoim złotem.*
*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
*Justin Bieber-As Long As You Love Me
Dobra, teraz możecie mnie zwyzywać i mówić jak beznadziejne to jest.
Przysięgam, że postaram się wymyślić coś o wiele lepszego od tego.
Wszystko opierało się na tygodniu, więc teraz same moje pomysły dotyczą zakończenia, mimo, że tego nie chcę.
Dziękuję, za wszystko i przepraszam za tą niewielką przerwę lecz są wakacje i wiecie, że każdy potrzebuję odpocząć :)
Pozdrawiam!:)