-Skarbie,
wstawaj.-ciepły głos, chłopaka dotarł do moich uszu podczas gdy
jego palce spokojnie wędrowały po moim odkrytym ramieniu.
W
efekcie protestu, naciągnęłam kołdrę na siebie, uświadamiając
sobie, jaki dzień dziś nastał. Wzdychając odsunęłam kawałek
materiału, zauważając kucającego przy łóżku szatyna z pełną
tacką w dłoni.
-Aww.-mruknęłam,
patrząc na to wszystko.
Truskawki
w bitej śmietanie, tosty posmarowane czekoladą oraz szklanka
chłodnego soku pomarańczowego.
-Chciałem
jakoś umilić Ci, początek tego dnia.
Uśmiechnęłam
się uroczo w jego stronę, przesuwając się trochę, by śmiało
mógł zmieścić się tuż obok mnie.
Spokojnie
przeżuwając kawałek chrupiącego chleba, czułam na sobie
przeszywający wzrok, Justin'a. Patrząc w jego kierunku, uniosłam
brew pod znakiem zapytania.
-Ubrudziłaś
się, dziecinko.-dźwięcznie się zaśmiał, przytykając swoje usta
do moich. Wolną dłonią, głaskałam jego gładki polik, po czym
delikatnie go od siebie odsuwając, wepchnęłam mu tosta do jeszcze
nie zamkniętej buzi.
Wybuchnęłam
śmiechem, widząc jego oburzoną minę.
Wczoraj
spędziliśmy cały wieczór, na rozmowie o dalekiej przyszłości.
Doszło
do tego, że oboje zgodnie stwierdziliśmy, że mój wyjazd powinien
dać nam czas na przemyślenia. Mimo, że wiedziałam o niechęci
chłopaka do potwierdzenia swoich słów, nie zmieniłam zdania.
Uległ, po czym sprawił, że zapomniałam o wszystkich problemach.
-Dobre,
prawda?-zachichotałam.
-Wyśmienite,
ale spróbuj truskawek.-namoczył owoc w gęstym składniku, zaraz
smarując mnie mazią po całej twarzy, a dopiero potem pozwalając
skosztować smaku.
Posłałam
mu „groźne” spojrzenie, sięgając po chusteczkę.
-Mogłem
to zmyć.-poruszył brwiami.
Wywróciłam
oczami, popijając zimną ciecz.
-Jesteś
piękna.-rzucił, powodując moje zakrztuszenie.
Nigdy
nie uważałam się za taką jak mnie nazwał. Owszem, może i byłam
jakoś atrakcyjna, ale usłyszenie takich słów od niego,
spowodowało masę przyjemnych uczuć w moim organizmie.
-Dziękuję.
(Jeżeli chcesz, włącz <klik>)
~*~
Ból.
Wkładałam
ostatnią bluzkę do walizki, wiedząc, że Caitlin stawi się tutaj
dokładnie za kilkanaście minut.
Może
i wyjaśniłam sobie wszystko z chłopakiem, ale to i tak nie sprawi,
że zapomnę o tym co się tutaj wydarzyło.
Pokazał
mi jak to jest czuć się tak, jak ja czułam się przez te siedem
dni.
Pokazał,
że mimo sprzeczności losu, warto próbować nowych rzeczy.
Zdecydowanie
niczego nie żałuję. Gdybym tylko miała taką możliwość,
zatrzymałabym czas w tym momencie, ale niestety.
Jestem
tylko człowiekiem.
Przetarłam
oczy od zbierających się tam łez, lecz doskonale wiedziałam, że
po zejściu na dół, nic już nie będzie w stanie ich powstrzymać.
Dopinając
zamek do samego końca, podniosłam się z niewygodnej podłogi, po
czym biorąc rączkę, udałam się na schody.
-Czyli
to już koniec.-usłyszałam od razu po tym, jak moja osoba, znalazła
się w salonie.
-Justin...-szepnęłam,
próbując opanować moje trzęsące się,ciało.
-Shh,
nic nie mów.-jednym, stanowczym ruchem, przyciągnął mnie do
siebie. Mocno zaciągnęłam się jego zapachem, wiedząc, że może
minąć długi czas, zanim znów go poczuje.-Chcę Ci tylko
podziękować, wiesz?
Pokiwałam
głową na znak, że rozumiem.
Nie
mogłam powiedzieć teraz nic. Słona ciecz, już zdążyła pojawić
się w moich oczach.
-Przy
tobie odnalazłem prawdziwego siebie iii...-przerwał.
W
tym jednym, jedynym momencie usłyszeliśmy klakson samochodu.
W
jednym, jedynym cholernym momencie.
Chłopak
spojrzał na mnie przerażony, wiedząc co to oznacza.
Nie
potrafiłam patrzeć w jego oczy, widząc w nich blask.
Blask
od łez.
-Muszę
odejść.-szepnęłam, muskając dłonią jego twarz.-Czas minął,
Justin.
-Nie
zostawiaj mnie.-mówił, histerycznie kręcąc głową.
-Justin...
-Nie,
Audrey, nie!-krzyknął.
Moje
serce rozprysło się na tysiące małych kawałeczków.
Darzyłam
go tak mocnym uczuciem.
Tak
bardzo nie chciałam go opuszczać.
Ale
musiałam to zrobić.
Dla
niego i dla mnie.
Mocno
naparłam na jego usta. Chciałam zapamiętać ich doskonały smak.
Wyjeżdżam
po to, by przemyśleć parę spraw, a nie żeby zapomnieć.
Wiem,
że nawet gdybym próbowała, nie udałoby mi się.
Ostatni
raz musnęłam wargi chłopaka, po czym patrząc w te załzawione
oczy, powoli puściłam jego dłoń, wcześniej wkładając do niej
zgniecioną kartkę.
Sama
chwila pożegnania, nie jest najgorsza.
Najgorszy
jest ten czas po niej, kiedy uświadamiasz sobie, że coś zniknęło
z twojego życia.
Właśnie
to minęło...
Justin's
POV
Justin,
Myślę,
że prawdopodobnie piszę to, dlatego, że nie umiałabym powiedzieć
Ci tego w rzeczywistości.
Te
siedem dni, spędzonych z tobą, nigdy nie będę żałować.
Otworzyliśmy
nowy rozdział w naszym życiu.
Może
gorszy, może lepszy, ale chcę żebyś wiedział, że miało to dla
mnie ogromne znaczenie.
Jesteś
wspaniałym chłopakiem i właśnie to wskazuje na to, że
zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
Nie
powiedziałam, że wyjeżdżam na stałe.
Wrócę...
Nie
dzwoń do mnie, dobrze?
Obydwoje
potrzebujemy czasu, by wszystko poskładać.
Możliwe,
że na twojej drodze stanie jeszcze jakaś dziewczyna.
Daj
sobie być szczęśliwym.
Pewnie
domyślasz się, że płaczę, ale łzy to nie wstyd.
To
oznaka, że cholernie mi zależy.
Mimo
wszystko stałeś się jedną z ważniejszych dla mnie osób i to
właśnie tak bardzo mnie przytłacza.
Nie
zapomnę o Tobie, wiesz o tym prawda?
Ale
gdybyś ty zapomniał, że wciąż dla Ciebie jestem, to zapamiętaj,
że byłam.
Każda
historia ma swój początek i koniec.
Twoja,
Audrey.
Bezsilnie
opadłem na kanapę, dając moim łzom, spokojnie płynąć po policzkach.
Cholera,
nie chcę nikogo innego!
Chcę
Audrey...
Będę
czekać, bez względu na to, czy przyjedzie, czy nie.
*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
Jakoś mi tak smutno.
Czas im minął, ale to nie znaczy, że kończę opowiadanie.
Ktoś napisał, że nie rozumie, dlaczego oni nie mogą być razem.
Prawdopodobnie w drugim rozdziale na końcu, Justin dostał wiadomość od Ryan'a, że nie mogą się zakochać.
Tak samo, jak to, że dziewczyna, chce sobie wszystko przemyśleć.
Proszę o wasze opinie, to naprawdę ważne.
Pozdrawiam :)