piątek, 30 maja 2014

Nine

Niedziela


-Skarbie, wstawaj.-ciepły głos, chłopaka dotarł do moich uszu podczas gdy jego palce spokojnie wędrowały po moim odkrytym ramieniu.
W efekcie protestu, naciągnęłam kołdrę na siebie, uświadamiając sobie, jaki dzień dziś nastał. Wzdychając odsunęłam kawałek materiału, zauważając kucającego przy łóżku szatyna z pełną tacką w dłoni.
-Aww.-mruknęłam, patrząc na to wszystko.
Truskawki w bitej śmietanie, tosty posmarowane czekoladą oraz szklanka chłodnego soku pomarańczowego.
-Chciałem jakoś umilić Ci, początek tego dnia.
Uśmiechnęłam się uroczo w jego stronę, przesuwając się trochę, by śmiało mógł zmieścić się tuż obok mnie.
Spokojnie przeżuwając kawałek chrupiącego chleba, czułam na sobie przeszywający wzrok, Justin'a. Patrząc w jego kierunku, uniosłam brew pod znakiem zapytania.
-Ubrudziłaś się, dziecinko.-dźwięcznie się zaśmiał, przytykając swoje usta do moich. Wolną dłonią, głaskałam jego gładki polik, po czym delikatnie go od siebie odsuwając, wepchnęłam mu tosta do jeszcze nie zamkniętej buzi.
Wybuchnęłam śmiechem, widząc jego oburzoną minę.
Wczoraj spędziliśmy cały wieczór, na rozmowie o dalekiej przyszłości.
Doszło do tego, że oboje zgodnie stwierdziliśmy, że mój wyjazd powinien dać nam czas na przemyślenia. Mimo, że wiedziałam o niechęci chłopaka do potwierdzenia swoich słów, nie zmieniłam zdania. Uległ, po czym sprawił, że zapomniałam o wszystkich problemach.
-Dobre, prawda?-zachichotałam.
-Wyśmienite, ale spróbuj truskawek.-namoczył owoc w gęstym składniku, zaraz smarując mnie mazią po całej twarzy, a dopiero potem pozwalając skosztować smaku.
Posłałam mu „groźne” spojrzenie, sięgając po chusteczkę.
-Mogłem to zmyć.-poruszył brwiami.
Wywróciłam oczami, popijając zimną ciecz.
-Jesteś piękna.-rzucił, powodując moje zakrztuszenie.
Nigdy nie uważałam się za taką jak mnie nazwał. Owszem, może i byłam jakoś atrakcyjna, ale usłyszenie takich słów od niego, spowodowało masę przyjemnych uczuć w moim organizmie.
-Dziękuję.
(Jeżeli chcesz, włącz <klik>)
~*~
Ból.
Wkładałam ostatnią bluzkę do walizki, wiedząc, że Caitlin stawi się tutaj dokładnie za kilkanaście minut.
Może i wyjaśniłam sobie wszystko z chłopakiem, ale to i tak nie sprawi, że zapomnę o tym co się tutaj wydarzyło.
Pokazał mi jak to jest czuć się tak, jak ja czułam się przez te siedem dni.
Pokazał, że mimo sprzeczności losu, warto próbować nowych rzeczy.
Zdecydowanie niczego nie żałuję. Gdybym tylko miała taką możliwość, zatrzymałabym czas w tym momencie, ale niestety.
Jestem tylko człowiekiem.
Przetarłam oczy od zbierających się tam łez, lecz doskonale wiedziałam, że po zejściu na dół, nic już nie będzie w stanie ich powstrzymać.
Dopinając zamek do samego końca, podniosłam się z niewygodnej podłogi, po czym biorąc rączkę, udałam się na schody.
-Czyli to już koniec.-usłyszałam od razu po tym, jak moja osoba, znalazła się w salonie.
-Justin...-szepnęłam, próbując opanować moje trzęsące się,ciało.
-Shh, nic nie mów.-jednym, stanowczym ruchem, przyciągnął mnie do siebie. Mocno zaciągnęłam się jego zapachem, wiedząc, że może minąć długi czas, zanim znów go poczuje.-Chcę Ci tylko podziękować, wiesz?
Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.
Nie mogłam powiedzieć teraz nic. Słona ciecz, już zdążyła pojawić się w moich oczach.
-Przy tobie odnalazłem prawdziwego siebie iii...-przerwał.
W tym jednym, jedynym momencie usłyszeliśmy klakson samochodu.
W jednym, jedynym cholernym momencie.
Chłopak spojrzał na mnie przerażony, wiedząc co to oznacza.
Nie potrafiłam patrzeć w jego oczy, widząc w nich blask.
Blask od łez.
-Muszę odejść.-szepnęłam, muskając dłonią jego twarz.-Czas minął, Justin.
-Nie zostawiaj mnie.-mówił, histerycznie kręcąc głową.
-Justin...
-Nie, Audrey, nie!-krzyknął.
Moje serce rozprysło się na tysiące małych kawałeczków.
Darzyłam go tak mocnym uczuciem.
Tak bardzo nie chciałam go opuszczać.
Ale musiałam to zrobić.
Dla niego i dla mnie.
Mocno naparłam na jego usta. Chciałam zapamiętać ich doskonały smak.
Wyjeżdżam po to, by przemyśleć parę spraw, a nie żeby zapomnieć.
Wiem, że nawet gdybym próbowała, nie udałoby mi się.
Ostatni raz musnęłam wargi chłopaka, po czym patrząc w te załzawione oczy, powoli puściłam jego dłoń, wcześniej wkładając do niej zgniecioną kartkę.
Sama chwila pożegnania, nie jest najgorsza.
Najgorszy jest ten czas po niej, kiedy uświadamiasz sobie, że coś zniknęło z twojego życia.
Właśnie to minęło...
Justin's POV

Justin,
Myślę, że prawdopodobnie piszę to, dlatego, że nie umiałabym powiedzieć Ci tego w rzeczywistości.
Te siedem dni, spędzonych z tobą, nigdy nie będę żałować.
Otworzyliśmy nowy rozdział w naszym życiu.
Może gorszy, może lepszy, ale chcę żebyś wiedział, że miało to dla mnie ogromne znaczenie.
Jesteś wspaniałym chłopakiem i właśnie to wskazuje na to, że zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.
Nie powiedziałam, że wyjeżdżam na stałe.
Wrócę...
Nie dzwoń do mnie, dobrze?
Obydwoje potrzebujemy czasu, by wszystko poskładać.
Możliwe, że na twojej drodze stanie jeszcze jakaś dziewczyna.
Daj sobie być szczęśliwym.
Pewnie domyślasz się, że płaczę, ale łzy to nie wstyd.
To oznaka, że cholernie mi zależy.
Mimo wszystko stałeś się jedną z ważniejszych dla mnie osób i to właśnie tak bardzo mnie przytłacza.
Nie zapomnę o Tobie, wiesz o tym prawda?
Ale gdybyś ty zapomniał, że wciąż dla Ciebie jestem, to zapamiętaj, że byłam.
Każda historia ma swój początek i koniec.
Do zobaczenia.
Twoja, Audrey.

Bezsilnie opadłem na kanapę, dając moim łzom, spokojnie płynąć po policzkach.
Cholera, nie chcę nikogo innego!
Chcę Audrey...

Będę czekać, bez względu na to, czy przyjedzie, czy nie.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
Jakoś mi tak smutno.
Czas im minął, ale to nie znaczy, że kończę opowiadanie.
Ktoś napisał, że nie rozumie, dlaczego oni nie mogą być razem.
Prawdopodobnie w drugim rozdziale na końcu, Justin dostał wiadomość od Ryan'a, że nie mogą się zakochać. 
Tak samo, jak to, że dziewczyna, chce sobie wszystko przemyśleć.
Proszę o wasze opinie, to naprawdę ważne.
Pozdrawiam :)


sobota, 24 maja 2014

Eight

Sobota
Audrey's POV

1 dzień.
Został nam jeden cholerny dzień, a potem i ja i on, będziemy musieli wrócić do szarej rzeczywistości.
Nie wyobrażam sobie niczego. Właściwie przez ten tydzień, moja nadzieja na coś głębszego, znikała.
To było tylko siedem dni.
Siedem dni, które przeminęły tak szybko.
Wszystko będzie inne.
Brak pocałunków.
Ciepłych uścisków.
Czułych słów.
Uczuć.
Brak jego.
Chce tu zostać.
Ogrzana jego ciepłem, otulona jego ramionami, ukojona słowami.
Ból w tej chwili zastępuje mi przyjaciółkę, która wplątała mnie w to wszystko i tak naprawdę nie wiem czy powinnam jej dziękować.
Justin jest wyjątkowy, ale ja go nie dopełniam.
Potrzebuje kogoś lepszego, a nie tygodniowego romansu.
Potrzebuje prawdziwej drugiej połówki, którą nie jestem.
Opętało nas uczucie lecz wiem, że to stało się za szybko. Było dla nas przygodą, która być może kiedyś zostanie odtworzona na nowo.
Ale nie nastąpi to teraz.
Z nienawiści przeszliśmy do etapu kochanków. To niedorzeczne.
Wiem, że jest osoba, która doskonale wypełni jego myśli, gdy tylko zniknę.
Mam nadzieję, że na mnie również czeka ktoś taki, bo to co stworzyliśmy było tylko przelotne. Dobrze wiedzieliśmy, że nadejdzie koniec, a ja dobrze wiedziałam, że będę musiała się pożegnać.
Z wszystkim co mi go przypomina.
Nikt nie będzie w stanie nas zrozumieć.
Było krótko.
Było słodko.
Było magicznie.
To wszystko skończy się za kilka godzin.
Przeminie i zostawi tylko ślad w naszej pamięci.
I nic mi nie pomaga, nie mogę się skupić.
Bo jedyne co przebiega przez moją głowę to:
Jeszcze chwila, jeszcze chwila”
Tak bardzo jak na początku chciałam stąd wyjechać, tak teraz tego nie chcę.
W ciągu jednego tygodnia, przeżyłam z nim, wszystko.
Wszystko.
Dam nam czas, bo wiem, że odległość nie znaczy nic, kiedy ktoś znaczy dla mnie wiele.
Po prostu muszę odetchnąć, ochłonąć, a wyjazd był jedynym racjonalnym pomysłem.
Tłumię swoje uczucia.
Dzisiaj go przytulę, a jutro zabiorę nadzieje, że będzie dobrze.
Jestem z nim, czuję, że mam skrzydła.
Jeśli będę bez niego, spadnę.
~*~
-Nadal o tym myślisz?-spokojny głos, zadźwięczał w moich uszach.
-A Ty nie?
Nabrał powietrza, po chwili je wypuszczając.
Nie wierzę, że o tym nie myślał.
Widzę to w jego oczach.
-Chodź.-wyciągnął w moją stronę rękę, którą zdezorientowana, złapałam.
-Gdzie?
-Zobaczysz.
Wyszliśmy z domku, spotykając się z chłodnym podmuchem wiatru. Małe kamyczki szurały pod naszym ciężarem, wydając jedyny odgłos, który w tej chwili słyszałam.
Mój oddech był stanowczo przyspieszony, natomiast mój organizm wciąż dostarczał mi nowych uczuć, a to wszystko przez to, że czułam jego dotyk.
Nie powinno tak być.
Uniosłam głowę, po naszym zatrzymaniu.
Staliśmy pod wysokim drzewem, gdzie oparta była drabina prowadząca do niewielkiego, drewnianego pomieszczenia na samej górze.
Spojrzałam na chłopaka, zauważając jego lekki, zachęcający uśmiech.
Wzruszyłam ramionami z niechęcią puszczając jego rękę.
Znalazłam się w przytulnym wnętrzu, pasującym do wymagań małego dziecka. Cicho zachichotałam, zauważając koślawo wykute imię na jednej z desek.
-Przychodziłem tu zawsze jak miałem doła.-silne ramiona, szczelnie opatuliły mnie w talii. Pokiwałam ze zrozumieniem głową, dalej przyglądając się wnętrzu.
Mogę stwierdzić, że Justin był bardzo roztrzepanym dzieckiem.
-Co teraz będzie?-spytałam, wygodnie układając głowę na jego torsie, od razu po tym, jak usadowiliśmy się na podłodze.
-Nie wiem.-westchnął.-Nie wiem dlaczego mnie zostawiasz.
-Muszę wszystko poukładać, Justin. Przecież mieliśmy się nie...-przerwałam.
Zakochać.
Nie powiedziałam tego na głos.
Sama nie byłam niczego pewna.
-To twoja decyzja, a ja ją szanuję. Tylko, chcę żeby moja nadzieja na to, że wrócisz, nie zniknęła.
Podniosłam się, siadając między jego nogami.
Pogładziłam dłonią gładki policzek chłopaka, nie przestając przeszywać brązowych oczu.
-Też tego chcę.
Złapał moje biodra, przyciągając mnie bliżej siebie.
Oblizał wargi, potem delikatnie łącząc je z moimi.
Pragnę by nie przestawał.
Pragnę by robił to do końca.
Pragnę wszystkiego co z nim związane.

~*~
-Jaki Ty jesteś głupi!-krzyknęłam, ponownie zaczynając się śmiać.
-Nic nie zrobiłem!
-Spadłeś z drzewa!
-Potknąłem się!-bronił się z miną małego dziecka.
Właśnie w takich momentach wszystkie moje zmartwienia, gdzieś znikały.
-O zwisającą gałąź?-podparłam jedną rękę o biodro z rozbawieniem obserwując jak powoli się do mnie przybliża.
-Każdemu może się zdarzyć.-mruknął w moje usta, po czym z namiętnością na nie, naprał. Zawiesiłam ręce na jego szyi, przylegając do niego bardziej.
Uwielbiałam to.
-Audrey ja....-przerwał mu, dzwonek mojego telefonu.
Niezadowolony westchnął głośno, wypuszczając mnie z swoich objęć.
Sięgnęłam po urządzenie, odblokowując je i wyświetlając wiadomość.

Od Caitlin.
Gotowa na skończenie swojego „koszmaru”?


Gdyby tylko wiedziała, że ten koszmar, okazał się być bajką...

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
Cześć Wam!
Mam nadzieję, że się podoba.
Proszę o wasze opinię i dziękuję za wszystkie miłe słowa!
Kontakt ze mną:
ask-<klik>
twitter-<klik> 
Pozdrawiam :)


sobota, 17 maja 2014

Seven

Piątek


Justin's Pov

Jej usta mocno trzymają się moich. Naprawdę mnie nakręca.
Sposób w jaki mnie dotyka. Czuję się tak dobrze.
Jestem schwytany w jej uśmiech.
Jestem szczęśliwy jak dziecko.
Ciągle tonę w tym uczuciu.
Nigdy bym nie pomyślał, że to właśnie przy niej będę odczuwał taki rodzaj przyjemności.
Pojawiła się i od razu zwaliła mnie z nóg.
Nie ma ideałów, ale ona jest moim własnym.
To jak odbiera mój oddech.
Niesamowite.
Nie potrafię sobie wyobrazić, że niedługo będzie dzieliła się swoim uśmiechem, z kimś innym.
Bo jest przeznaczony tylko dla mnie.
Chciałbym uchwycić to wszystko w ramkę lub jakimś cudem nagrać i wciąż odtwarzać na nowo.
Przy niej mogę być sobą:
Dziecinnym i roztrzepanym Justin'em, a nie straszliwie poważnym mężczyzną.
Nienawidzę zakładać tej maski, bo uwielbiam gdy ona ją zdejmuje.
Gdyby mogła robić to do końca...
Ogień rozpala moje serce, po doznaniu miłosnej zagrywki.
Rozjaśnia mój umysł.
 Jest moim marzeniem i nie potrafię się temu wyprzeć.
-Zostały dwa dni...-usłyszałem cichy szept, dobiegający do mojego ucha. Lekko przekręciłem głowę, patrząc w piękne, zasmucone oczy.
Tylko nie to.
-Wyjadę.
Cisza, ból, pustka, smutek.
-CO?!-zerwałem się z łóżka.
-Justin...
-Ty co?!-wrzasnąłem.
-Wyjadę.-szepnęła, wypełniając swoje oczy, łzami.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową, wbiegając z pokoju, po trzaśnięciu drzwiami. Wplątałem palce w swoje włosy, mocno za nie ciągnąc.
Nie obchodził mnie ból fizyczny.
Odczuwałem gorszy.
Nie wiem czy wytrzymam.
Nie wiem czemu te uczucia przyszły.
Ratuje mnie, a gdy odejdzie, to uczucie ponownie zniknie.
Chcę być tym, który przytula ją, gdy śpi.
Chcę byśmy tworzyli jedność.
Nie mam wpływu na to co czuję. Nie radzę sobie z tym.
Za dużo wspólnego by nagle żyć osobno.
Póki patrzymy na siebie w ten sposób, nie ma sensu przestawać.
Ona jest wszędzie nawet, gdy nie mam jej ze sobą.
Nie chcę dziękować za wspomnienia. Nie rezygnuje się z ludzi, którzy sprawiają, że stajemy się szczęśliwi.
A moje szczęście wypisane jest w jej oczach.
Na tysiące godzin, mamy tylko kilka minut szczęścia.
Kiedy zostajemy sami, żyjemy marzeniami.
Ona jest moim marzeniem.
Nie mogę się zatrzymać. Boję się, że ktoś mnie wyprzedzi.
Dotknie ją.
Pocałuje.
Przytuli.
Będzie drugim mną.
Zamknąłem oczy, widząc w myślach jej promienny uśmiech, gdy droczyła się ze mną.
Uwielbiała to robić, a ja uwielbiałem, patrzeć, jak radosną osobą się staje.
~*~
Zanurzyłem nogi w zimnym piasku, uważnie przypatrując się falującej wodzie. Wiatr otulał moje ciało, pozostawiając znienawidzoną gęsią skórkę.
Minęły trzy godziny.
Trzy nędzne godziny bez niej.
Co będzie, jeśli odejdzie, a ja będę musiał zacząć żyć od nowa?
Paranoja.
Wiem, że obydwoje musimy sobie to poukładać, ale to słowo i tak sprawia ból.
W tak krótkim czasie, stała się dla mnie tak ważna, że rozwala mnie to od środka.
Teraz ewidentnie spadam w dół.
Jest moją gwiazdą, rozświetla każdy dzień.
Każdy pocałunek, który mi daje, wypełnia mnie po brzegi.
Pragnę, by robiła to dalej.
Jedyną rzeczą, która mogłaby mnie bardziej zranić, jest fakt, że mogłoby jej tu nie być.
Nie chcę wracać.
Chcę tu zostać.
Z nią.
Nie jestem supermenem
Nie mogę chwycić jej dłoni i odlecieć tam, gdzie nic nie stanęłoby nam na przeszkodzie.
Odleciałbym stanowczo za daleko.
Zazwyczaj działałem po swojemu, trzymając swoje serce w zamknięciu.
I nagle zjawiła się ona, znajdując do niego klucz, mieszając wszystkie moje uczucia.
Ale lubię sposób w jaki obraca mój świat, do góry nogami.
Ponownie zamykam oczy.
Pojawia się scena, na której jesteśmy my.
Uśmiechnięci, szczęśliwi, przepełnieni uczuciem.
Uchylam powieki, pośpiesznie wstając z mojego miejsca.
Wiem, że ona może być jedyną, która mnie zepsuje.
Jedyną, która mnie złamie.
Ale ona jest też jedyną, która sprawia, że czuję ciepło na sercu.
Ona jest tą właściwą.
~*~

Otwieram drzwi od naszego pokoju, widząc kruchą osóbkę leżącą wśród białej pościeli.
Delikatnie kładę się obok niej, jedną ręką przyciągając bliżej.
-Nigdy nie miałem nic do powiedzenia, ale proszę Cię, zostań.-szepnąłem, obserwując jak obraca się przodem do mnie.
-Nie mogę zostać.-musnęła palcem, mój policzek.-Przynajmniej nie teraz.
Westchnąłem, patrząc na nią zrezygnowany.
Jak to możliwe, że tak bardzo pragnąłem, by przy mnie była?
-Jeśli chcesz odejść, to zrób to, ale wiedz, że Cię nie zapomnę.
-Nie chcę.-wyszeptała, mocno się we mnie wtulając.
Zaciągnąłem się jej aksamitnym zapachem, przylegając bardziej do jej ciała.
-Więc bądź ze mną. Cierpliwie, zawzięcie, długo, najdłużej...

Niech trzyma mnie mocno i nie opuszcza.


Tak jak potrafi, niech trzyma mnie mocno.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
Cześć!
Pozostały im dwa dni.
Dziękuję za miłe słowa!
Tak jak zawsze, oczekuje Waszych opinii.
Pozdrawiam :)
+wiem, krótki,ale napisałam to co chciałam napisać.

sobota, 10 maja 2014

Six

Czwartek


Jest ciemny i zimny dzień, ale ja mam go, by mnie ogrzewał.
Dotąd nie mieliśmy nic do powiedzenia.
A teraz jeśli go pocałuję, jego usta odczytają całą prawdę.
Kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, był jak piorun do mojego grzmotu.
A teraz jakby czerwone światło zmieniło się z zielonym, dając nam pocałunek, który ściąga mnie w dół.
Lecz on podnosi mnie. Nie mogę upaść ponownie.
Zabiera mnie wysoko.
On jest po prostu właściwy.
On ma to coś.
Zamknął mnie w swoim świecie i ja nie chcę wychodzić. Strącił swoimi oczami i robi to za każdym razem, gdy na mnie patrzy.
Czuję się kochana, patrząc na jego rozświetloną twarz. Dreszcze wstrząsają mną mocno, uderzają tak, że nie wiem co powiedzieć.
Muszę kłamać sama przed sobą, jak cholernie dobrze się z nim czuję. I jedyne co ciągle krąży w moich myślach to:
Okryj mnie”
Przytul mnie”
Połóż się ze mną”
Trzymaj mnie w swoich ramionach”
Nie wiem kiedy straciłam rozum.
Może wtedy, gdy go zyskałam.
To uczucie, że mnie złapał, nie pomaga, a sprawia, że zaczynam się zastanawiać.
Nic nie jest kompletne. Kiedy teraz jestem tak całkowicie blisko niego, tak po prostu zbliżamy się do końca.
I nie ma szans, że sprawimy iż to będzie działać.
Wiem, że wraz z ostatnim dniem, on rozedrze mój świat na kawałki.
Ale ja, jak na złość jestem upita tym głupim uczuciem.
Wciąż została odrobina jego smaku na moich ustach.
Wciąż została jego ręka, opatulająca mnie w talii.
Wciąć trudno powiedzieć co się dzieje.
Nie chcę bawić się w żadne gry. To nie jest plac zabaw.
Jednak zaczęło się poczucie, że nadszedł koniec.
Wystarczą dwa słowa, dwie pary oczu, nowy początek i nowy start.
Lecz czasami trudno jest udawać, że jest dobrze.
Delikatnie złapałam za rękę chłopaka, ściągając ją z swojego ciała. Wyglądał przesłodko z zamkniętymi powiekami i uśmiechem małego dziecka.
Odsunęłam kawałek ciepłej kołdry, wysuwając nogi na powierzchnie chłodnej podłogi. Podeszłam do okna, przyglądając się samotnym kroplom wody, które bezpowrotnie opadały na ziemię.
Zupełnie jak ja.
Zagubiłam się w tym momencie, a czas płynie dalej.
Właśnie. To chyba tykające wskazówki zegara są moim problemem.
Bo gdybym mogła mieć tylko jedno życzenie, chciałabym mieć go przy swoim boku, więcej czasu niż to możliwe.
-Audrey?-cóż, przyjemnie jest słyszeć jego głos.
Powoli odwróciłam głowę, spotykając się z zdezorientowanym spojrzeniem, Justin'a.
-Mam nadzieję, że czujesz się dobrze.
Co ja do cholery wygaduje?
-Co się stało?-przybliżył się, a ja mogłam poczuć przyjemną woń jego perfum. Nawet rankiem jest perfekcyjny.
-Ja...-zacięłam się. Widząc go, widząc jak bardzo wszystko się między nami zmieniło, nie potrafiłam dopuścić do siebie wielu myśli. Chciałabym się zatrzymać.
Przejechałam dłońmi po włosach, czując narastające się we mnie uczucie. Łzy wprost cisnęły mi się do oczu.
Chłopak widząc mój stan, przygarnął mnie do siebie jednym ruchem ręki, a ja bez sprzeciwów, wtuliłam się w niego jak w pluszowego misia.
-Boję się końca, Jus- szepnęłam, mocniej zaciskając ręce, wokół jego szyi.
-Shhh, Shawty. Będzie dobrze.
-Nie, Justin. Nie będzie dobrze.-odsunęłam się.-To się skończy, rozumiesz?! Nie będzie już sielanki! Zacznie się życie! Widać jak Ci zal...-malinowe wargi przywarły do moich z zaskakującą prędkością. Mimowolnie, poddałam się.
Nie mogłam zrobić nic.
To chore.
Ciągnąc za końcówki jego włosów, przyciągnęłam go bliżej.
Jest mój.
-To co mówisz, jest głupotą. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak na mnie działasz.-nie mogłam poradzić nic, na moje uginające się nogi.
-Dlaczego to jest takie trudne?
-Po burzy zawsze wychodzi słońce, prawda?-spytał, uśmiechając się uroczo. Nawinął jeden kosmyk moich włosów na palca, łapiąc mnie za rękę.-Chodź.-poklepał swój tors, gdy ponownie ułożył się na miękkim łóżku.
~*~

-Nie smuć się.-usłyszałam cichy szept, przy moim uchu.-Jak Audrey jest smutna, to Justin też.
-Jesteś słodki.-zachichotałam, cmokając jego nos.
-Potrafię być też inny.-poruszył brwiami.-Chcesz zobaczyć?
-Dawaj.-zaśmiałam się, gdy zostałam mocno przygwożdżona do materacu. Mój wzrok przeniósł się na jego pulchne wargi, od których w tak krótkim czasie, zdążyłam się uzależnić.
-Seksowny, kochanie.-odparł tuż przy moich utęsknionych ustach, po czym od razu na nie, naparł. Przygryzł i pociągnął za moją dolną wargę, na co jęknęłam, dając mu pozwolenie na wejście.
Zgrabnie wsunął swój język, już tocząc zawziętą walkę z moim.
Wariowałam.
Korzystając z chwili jego nieuwagi, przewróciłam nas, będąc na górze. Usadowiłam nogi po bokach ciała chłopaka, nadal nie odrywając się od jego ust.
Dawały mi niezwykłą siłę.
Dodawały mi energii.
-Złamaliśmy obietnicę.-sapnęłam, łapiąc oddech.
-Nic innego nie mogliśmy zrobić.-ponownie wróciliśmy do poprzedniej czynności.
Wszystkie inne uczucia nagle wyparowały, pozostawiając jedno.
Pragnienie.
Pragnę być z nim
Pragnę czuć jego obecność.
Pragnę leżeć obok niego.
Nie potrafię tego ukrywać, nawet jeśli się staram. Czas mi ucieka. Serce bije mocniej.
Czuję jak jego dłonie powoli wsuwają się pod moją luźną koszulkę.
Drżę. Przyprawia mnie o zawrót głowy.
Chyba myślałam, że mamy więcej czasu, a teraz ewidentnie jesteśmy spóźnieni.
Bo pozostały trzy dni.
Może jeśli stawimy temu czoła, będziemy mogli jakoś to przejść.
Chcę byśmy zrobili z tego, coś więcej.
W tym właśnie tkwi szaleństwo.
Wolną ręką złapał na rąbek mojej bluzki, podwijając ją delikatnie do góry. Przycisnął mnie mocniej do swojego ciała tak, że między nas nie wsunęłaby się nawet cienka kartka papieru.
Pośpiesznie zrzucił ze mnie materiał, docierając dłońmi wyżej.
-Żyj dla mnie.-szepnął, odpinając zamek.



Już to robię.

*Jeśli przeczytałeś-skomentuj :)*
---
Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni, bo zdecydowanie nie umiem pisać takich rzeczy.
Mam nadzieję, że się spodobało.
Oczekuję Waszych opinii!
Nie wiem co się dzieje, że na telefonach nie można odczytać :c
Pozdrawiam :)



sobota, 3 maja 2014

Five

Środa

Justin's POV


Gubię swoją drogę i pewnie niedługo ktoś mi to wytknie.

Chcę, żeby wiedziała, że naprawdę ją uwielbiam.

Chcę czuć jej ciało obok mojego.

Teraz przykułem jej uwagę i chcę ją ukraść. Możemy zachowywać się miło i wolno, bo wiem, że całą noc, cały dzień, będę myślał o niej.

Może jestem uzależniony.
Sprawiła, że czułem się niepewnie, ale to było dobre. Podświadomie chciałem się tak czuć. Nie jest królową piękności. Ona jest po prostu piękną sobą.
Czasami chłodniejsza niż zima, a zarazem gorąca jak lato.
Czy to możliwe?
Wszystko co kiedyś miało znaczenie, już się nie liczy. Moje serce nie może się złamać, bo przecież na początku nie było nawet w całości. Czuję, że jest zablokowane.
Ten sposób w jaki chodzi.
Sposób w jaki mówi.
Sposób w jaki sprawia, że czuję przyjemne uczucie w środku.
To jest w jej uśmiechu. Jest w jej oczach.
Jestem gotowy by zrobić ten krok, zanim oboje się rozbijemy. Daje mi coś takiego, że chcę tego przez cały czas, potrzebuję każdego dnia. Nie zamierzam się znudzić. Nie mam dość, nie mogę trzymać się od niej z daleka.
Bo przyprawia mnie o dreszcze, kiedy kładzie swoje usta na moje.
Zmieniła sposób w jaki oddycham. Jest przygodą, którą chcę odkrywać.
Poczułem delikatne szturchnięcie, więc od razu odwróciłem głowę.
To był chyba najbardziej uroczy widok z rana, który kiedykolwiek dane mi było zobaczyć.
-Cześć księżniczko.-mruknąłem do ucha, jeszcze nie rozbudzonej dziewczyny. Przetarła oczy, po czym spoglądając na mnie, uśmiechnęła się lekko.
Cholera! Tak bardzo jej pragnę, ugh.
Ale niektóre rzeczy, lepiej zostawić niewypowiedziane.
-Hej.-odpowiedziała, wtulając swoją twarz w poduszkę. Zaśmiałem się, po czym odgarnąłem kosmyk jej ciemnych włosów, za ucho.
-Dobrze spałaś?
-Mhmmm.-przeciągnęła wstając, na co zrobiłem urażoną minę, ale ona tylko cmoknęła w moją stronę. Westchnąłem zrezygnowany, zakrywając się szczelniej kołdrą. Wędrowałem za nią wzrokiem, dopóki nie zniknęła w łazience.
Znów pomyślałem, że ma seksowny tyłek.
Muszę się opanować.
~*~
Spędziła godzinę w łazience, wychodząc i wyglądając jak modelka.
Miała na sobie czerwoną górę od bikini i długie, obcisłe spodnie w biało-niebieskie paski.
Jak ja mam nie wariować?
-Masz zamiar ubrać bluzkę?-spytałem, starając się jak najciszej, przełknąć ślinę. Zagryzła dolną wargę, uparcie utrzymując nasz kontakt wzrokowy.
-Nie, zaraz wychodzę na plażę.
-Idę z tobą.-rzuciłem szybko, nad niczym się nie zastanawiając. Jeżeli wyszłaby tam sama w takim stroju, inni chłopcy mieliby pole do popisu, a ja na to nie pozwolę.
-Okej.-wzruszyła ramionami, kierując się w stronę drzwi.
-Poczekaj!-wrzasnąłem, wyskakując z łóżka. Pośpiesznie stanąłem na nogi, podchodząc bliżej jej osoby.
-Justin.-wypuściła powietrze.-Jestem głodna.
-Zamknij się i mnie pocałuj.-szepnąłem w jej rozwarte wargi.
Nie musiałem długo czekać. Zaraz poczułem ten niesamowity smak jej ust, który nie równał się z żadnym innym. Wędrowałem językiem po jej wardze, uzyskując dostęp do wnętrza, z którego od razu skorzystałem. Jedną ręką podparłem się drzwi, chcąc jakoś ustać na nogach.
-Starczy.-wydusiła, przerywając. Posłałem jej jeden z najbardziej szczerych uśmiechów, jeszcze raz skradając buziaka. Zachichotała, wydostając się z mojego uścisku.

Audrey's POV
Starałam się nie dawać po sobie znać, że działa na mnie jak cholerny magnez.
Jest wizją szczęścia, gdy mnie chwyta, ożywiam.
Nie bardzo wiem co o tym sądzić, bo to pochłania mnie kompletnie.
Jadąc tu, myślałam, że będziemy omijać się szerokim łukiem, a tymczasem, tak po prostu romansujemy. To wygląda jak scena z jakiegoś tandetnego filmu.
Przyjemny dreszcz rozszedł się po moim ciele, gdy poczułam usta Justin'a, składające mokre pocałunki na mojej szyi. Jego ręce oplotły mnie w talii, co równało się z uśmiechem na mojej twarzy.
-Rozpraszasz mnie.
-Tak?-zapytał głupio, nie przerywając czynności.
-Chcę iść na plaże.-zaśmiałam się, zdejmując jego dłonie i obracając się przodem.
-Przecież miałem iść z tobą.-wydął wargę.
Jak można być tak cholernie uroczym i seksownym, jednocześnie?
-Skoro tak bardzo chcesz.-westchnęłam.
-Nie udawaj, że się nie cieszysz. Widzę to w twoich oczach.
-Oczywiście.-prychnęłam, wychodząc na zewnątrz. Delikatny wiatr rozwiał moje włosy, które po chwili i tak, wróciły do dawnego stanu.
-Stój!-usłyszałam, po czym chłopak od razu pojawił się obok mnie. Niepewnie spuścił swoją dłoń w dół, powoli splatając palce z moimi. Nawet jak bardzo bym się starała, kąciki moich ust, dobrowolnie uniosły się w górę.-Nie denerwuj się.-mruknął do mojego ucha, zaraz przegryzając lekko jego płatek.
Oszaleje.
~*~
-Będziesz tak ciągle leżeć?-Justin przerwał, moją chwile dla zrelaksowania się. Chyba niezbędne są u niego, badania na robaki, bo wciąż lata w tą i z powrotem.
Westchnęłam głośno, zdejmując swoje okulary przeciwsłoneczne.
-Czego Ty ode mnie chcesz, człowieku?
-Chodź ze mną do wody.-marudził.
Czasami mam wrażenie, że jego umysł, nadal jest umysłem pięciolatka.
-Nigdzie nie idę.-warknęłam, poprawiając się.
-Dobra.-powiedział. Moje nadzieje na jego odczepienie, okazały się zbędne. Jedna ręka, opatuliła mnie w pasie, a druga zaś, znalazła się pod kolanami. Potem czułam tylko, jak bez żadnych problemów, unoszę się w powietrze.
-Puszczaj mnie, idioto!
-Wypluj to.
-Nie.
-Tak.
-Puść mnie!-syknęłam, mocno uderzając go w pośladki.
-Audrey!
-Co?
-I tak wylądujesz w wodzie.-zarechotał.
-Zrobię co zechcesz.
Właśnie wtedy poczułam grunt pod nogami.
Rzuciłam mu morderczy wzrok, krzyżując ręce na piersiach.
-Tu.-wskazał palcem na usta, na co tylko przewróciłam oczami. Podeszłam bliżej, jeżeli w ogóle było to możliwe i objęłam jego wargi.
Mogłabym ich smakować w nieskończoność.
Chłopak reagując na pozwolenie, powoli wsunął swój język, potem zaczynając wojnę z moim. Wspaniałe uczucie.
Mrowienie w moim brzuchu było denerwujące, a zarazem tak przyjemne.
To chore.
Dlaczego on tak na mnie działa?
~*~
-Audrey...-cichy, męski głos, dotarł do moich uszu, gdy po raz kolejny próbowałam zasnąć.
-Czego?
-Bo wiesz.-jęknął.-Tak jakby, nie mogę zasnąć.
-To tylko pretekst, do tego by położyć się koło mnie, prawda?
-Możliwe.-zaśmiał się, układając swoje ciało na miękkiej powierzchni łóżka.
-Idiota.-westchnęłam, zabierając większą część kołdry.
-Nie prawda.-oburzył się.
-Mhm.-mruknęłam w poduszkę.
Poczułam rękę na moim brzuchu, która spowodowała masę przyjemnych uczuć w moim organizmie. Przylgnęłam mocniej do jego ciała, dostając to ciepło, którego potrzebowałam.

Zasnęłam w jego ramionach.


*Jeśli przeczytałeś-skomentuj*
---
Cześć Wam!
Audrey i Justin coraz bardziej się rozkręcają.
Co Wy na to?
Chciałam podzielić się jeszcze obrazkiem, który na ask'a przysłała mi jedna z czytelniczek.
Naprawdę doceniam, że chciało Ci się robić to dla mnie.
Dziękuję, jest śliczny <3